To była dobrze przebiegająca ciąża, bez żadnych podejrzeń, bez komplikacji. Podobnie jak sam poród.
Franek przyszedł na świat z 10 punktami w skali Apgar. Zdrowy i silny. Aż do drugiej doby życia. Wtedy świat Lucyny Pastuły, młodej matki runął.
- Usłyszałam od lekarzy, że mój syn cierpi na gładkomózgowie, bardzo rzadką wadę genetyczną, która charakteryzuje się brakiem wykształconej kory mózgowej. To był dla mnie cios - mówi pani Lucyna, mama Franka.
Kolejne diagnozy nie tylko potwierdzały tę pierwszą, ale wykrywały dalsze, ciężkie schorzenia chłopca. Rokowania lekarzy były złe, nawet bardzo złe. Frankowi nie dawano wielkich szans na przeżycie. Dziś jednak chłopak ma 8 lat.
Jest inny niż jego rówieśnicy. Nigdy też taki jak oni nie będzie. Nie chodzi, nie mówi, słabo widzi, ma też problemy z jedzeniem. Z tym mama chłopca już się pogodziła. Ojciec… nie potrafił.
Dziś ciężar opieki nad Frankiem i jego siostrą spoczywa wyłącznie na barkach pani Lucyny.
- Bywa ciężko, ale nie mogę się poddać. Mam przecież moje dzieci - mówi zdecydowanie pani Lucyna, która nie ukrywa, że siły dodają jej znajomi. Często też obcy ludzie, którzy bezinteresownie pomagają samotnej matce.
Bez tej pomocy, jak sama przyznaje, nie dałaby rady. Jej miesięczne dochody to niewiele ponad 3 tys. zł, a na leczenie syna wydaje 2,5 tys. zł. Bywa więc, że brakuje na leki, na jedzenie.
Teraz największym zmartwieniem pani Lucyny jest specjalistyczny wózek dla Franka. Ten, który ma, nie nadaje się już do użytku. Nowy kosztuje 15 tys. zł. Dla samotnej matki to kwota nieosiągalna.
Jedyną nadzieją są ludzie dobrej woli. Tylko oni są w stanie pomóc rodzinie. - Wierzę, że nam się uda, że zbiorę te pieniądze i mój Franek będzie miał nowy wózek, że spełnimy nasze marzenie. Bo my nie chcemy wiele. Tylko ten wózek, aby Franuś mógł zobaczyć więcej niż mury naszego mieszkania - dodaje mama 8-latka.
Więcej informacji o Franku, znaleźć można tutaj.