To miała być spokojna noc. Taka jednak nie była. Pod gruzami zawalonych domów znalazły się setki ludzi. Wśród nich pochodzący z Pszczyny ks. Krzysztof Kozłowski.
Wielu z nich zginęło, inni są ciężko ranni. Śląski kapłan przeżył. Dziś mówi, że to prawdziwy cud! Wskazówki zegara zatrzymały się kilka minut przed 3 w nocy. – Prawdopodobnie już wtedy doszło do pierwszych wstrząsów. Choć najsilniejsze miały dopiero nadejść kilkadziesiąt minut później – mówi ks. Kozłowski, proboszcz parafii Świętych Piotra i Wawrzyńca w Accumoli w środkowych Włoszech. Ta włoska miejscowość była jedną z trzech, które ucierpiały najbardziej w trzęsieniu ziemi 24 sierpnia. – Accumoli nie istnieje. Zostało prawie doszczętnie zniszczone – mówi kapłan. – Z mojego mieszkania ocalały jedynie sypialnia i pokój dzienny. Najbliżsi sąsiedzi, cała czteroosobowa rodzina, zginęli na miejscu. Ricardo miał zaledwie 6 miesięcy, Stefano 8 lat. W nowym roku szkolnym miał przystąpić do I Komunii Świętej…
Dzieci wraz z rodzicami Graziellą i Andreą zostały przywalone przykościelną dzwonnicą. – Budynek, w którym mieszkaliśmy, znajdował się w sąsiedztwie kościoła św. Franciszka. Dzwonnica runęła, a kościół został poważnie zniszczony – wyjaśnia ks. Kozłowski. – Wieża jakimś cudem minęła moje mieszkanie. Dziękuję Bogu, że żyję. Mam jedynie lekkie zadrapania i otarcia. Jestem przekonany, że dzisiaj narodziłem się na nowo. Cud to moje czwarte imię. Kilka godzin leżałem pod gruzami. Miałem kontakt ze służbami. Kto tego nie przeżył, nie zrozumie – mówi śląski kapłan. W Accumoli posługuje od niemal dwóch lat. Jego parafia leży na terenie diecezji Rieti i podzielona jest na kilkanaście frakcji.W skład parafii wchodzi 18 kościołów, położonych często w trudno dostępnych miejscach, zwłaszcza zimą. W wyniku kataklizmu część kościołów została poważnie uszkodzona, inne zawaliły się niczym domki z kart.
Nazajutrz po trzęsieniu ziemi proboszcz udał się do wszystkich zniszczonych świątyń, aby zabezpieczyć Przenajświętszy Sakrament. – Spróbuję wejść do środka i wynieść stamtąd Pana Jezusa – mówił. Ze wstępnych ustaleń wynika, że z parafii w Accumoli zginęło 11 osób. Dziesiątki odniosły poważne obrażenia. Nie jest to jednak bilans ostateczny. – Zanim przyjadę do Polski na urlop, muszę pochować moich parafian. Proszę wszystkich o modlitwę. Tego potrzebujemy teraz najbardziej – dodaje.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się