Dychnij duchowo

Śląska pobożność - jej wyznaczniki, specyfika, bogate tradycje...

Przeglądam teksty na ten temat, wczytuję się w mniej i bardziej naukowe analizy, wypowiedzi, refleksje. Ale im więcej książek i artykułów znajduję, tym bardziej przekonuję się, że są mi do napisania tego felietonu niepotrzebne. Że przecież wszystko, co najważniejsze, zostało mi przekazane przez przodków. I że to właśnie tym powinienem się podzielić z Czytelnikami.

Katowice-Bogucice. Kościół św. Szczepana z cudownym obrazem Matki Boskij Bogucickij. To jest moja Ziemia Święta z czasów dzieciństwa, moja Świątynia Jerozolimska, moja szkoła modlitwy. Szkoła, w której nauczycielami byli dziadek i ujek.

Nie było im ciężko po pracy wstąpić do kościoła i pomodlić się, porzykać. Odpoczynek? Czy to nie on powinien być dla nich na pierwszym miejscu po robocie? Okazuje się że nie. Od lat wiem to także z własnego doświadczenia.

„Wracam z pracy do domu jakbym wracał spod Troi” - pisał śląski poeta Zenon Dytko. Zmachany, wykamany, na oczy nie widzę... – wszyscy znamy ten stan. Wystarczy jednak wstąpić na krótką chwilę do kościoła, pomodlić się, pomedytować i nagle siły witalne wracają. „Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki” :)

Nie jest to jednak żadna magia, ale siła, potęga, moc modlitwy. Ona naprawdę działa. W momencie resetuje człowieka. Wystarczy tylko znaleźć na nią trochę czasu i miejsce. Najlepiej jakąś „swoją” świątynię.

Dla mnie w ostatnich latach był to tyski kościół Jana Chrzciciela ze słynnym, ogromnym wizerunkiem Chrystusa, na gołej, ceglanej ścianie (pamiątka z czasów PRL-u. Projektant świątyni Zbigniew Weber namalował go naprędce, w tajemnicy przed komunistami, a tymczasem improwizowane malowidło stało się jedną z ikon Tychów i najbardziej znanych tyskich dzieł sztuki).

Niebawem czeka mnie jednak przeprowadzka do Bytomia. Czy i tam znajdę „swoją” świątynię? Myślę że nie powinno być z tym problemów. Kto wie, czy nie będzie nią neogotycki kościół Świętej Trójcy, do złudzenia przypominający sanktuarium w Bogucicach. Ale to nie złudzenie. To ten sam architekt, Paul Jakisch, zwany  „górnośląskim budowniczym kościołów”.

Jego budowle to dla mnie kwintesencja architektonicznego, śląskiego sacrum. W takich miejscach (w takich wnętrzach!) myśli same układają się w modlitwy. Tam idzie rzykać, pra?

*

Felieton z cyklu Okiem regionalisty

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..