O klerykalnej ateistce i antyklerykalnych księżach oraz o sprawach do dziś aktualnych - pisał Wojciech Korfanty.
Jego artykuły ze wznowionej właśnie książki raz – są napisane lekko, dwa – bywają zaskakująco aktualne. Ta książka to „Wojciech Korfanty. Naród – Państwo – Kościół. Wybór publicystyki katolicko-społecznej”.
Tylko Korfanty umiał na przykład błyskotliwie skrytykować chyba najbardziej kiedyś znaną w Europie ateistkę Różę Luksemburg za... klerykalizm. I to tak celnie, że trudno mu odmówić racji. W 1935 r. napisał: „Klerykałem może być i katolik, i zdeklarowany wróg Kościoła. Gdy przed pół wiekiem socjaliści rozpoczęli na Górnym Śląsku swoją agitację, przybyła na Śląsk między innymi także znana agitatorka Róża Luksemburg, która w 1919 r. została zamordowana razem z Karolem Liebknechtem w Berlinie przez skrajnych prawicowców. Ponieważ lud górnośląski wtedy był na wskroś katolicki, Róża Luksemburg zagajała swoje zebrania katolickim pozdrowieniem: »Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus«. Nadużywała wiary do celów ziemskich. To był klerykalizm socjalistki”.
Ślub wbrew niemieckiemu kardynałowi
W tym samym tekście z dziennika „Polonia” Korfanty krytykował niektórych katolików za klerykalizm rozumiany jako nadużywanie wiary do celów politycznych.
Wskazywał na niemieckich księży, którzy na przełomie XIX i XX w. odmawiali Ślązakom rozgrzeszenia za czytanie propolskiej prasy. I przypomniał, że jemu samemu wrocławski kard. Kopp „z pobudek politycznych” zabronił udzielić ślubu kościelnego. Korfanty uważał, że chciał w ten sposób bronić na Śląsku „interesów niemczyzny”.
Inna rzecz, że była to obrona bardzo nieskuteczna, bo Wojciech z narzeczoną, ciemnowłosą Elżbietą, po prostu pojechali do Krakowa. A tam polscy księża udzielili im ślubu. „Chwała Bogu, że w Polsce mamy tylu księży, którzy są radykalnymi antyklerykałami i mają odwagę wyznawać swój antyklerykalizm publicznie” – komentował przewrotnie.
O wierze milczą ludzie... starej daty
W tej książce widać, że Wojciech Korfanty, bardzo niezależnie myślący człowiek, był jednocześnie autentycznie wierzącym katolikiem. Świetnie znał naukę społeczną Kościoła i pisał o niej z pasją, w sposób inspirujący także dzisiaj. Nawet wspomniany tekst o klerykałach sprowokował czytelnik ubolewający, że Korfanty z upływem lat staje się coraz większym klerykałem, bo... rozpatruje aktualne dla świata i Polski kwestie z religijnego punktu widzenia.
Śląski polityk błyskotliwie odpowiadał, że list ten napisał jego znajomy, człowiek starej daty. „Żyje jeszcze zupełnie w nastrojach i poglądach dawnych czasów, gdy mówienie i pisanie o sprawach religijnych uważano za objaw wstecznictwa i ciasnoty umysłowej” – skomentował w „Polonii” z 1935 roku.
Zakpił przy okazji z „czarującego słowa postęp”, które dla takich ludzi „oznacza tyle, co walka przeciw religii”. I argumentował, że patrzenie na świat w duchowej perspektywie to – choć wielu zdaje się inaczej – przyszłość.
Książkę „Wojciech Korfanty. Naród – Państwo – Kościół. Wybór publicystyki katolicko-społecznej” wznowiła właśnie Księgarnia św. Jacka. Jest w niej 96 artykułów i listów Wojciecha Korfantego. Po raz pierwszy ten zbiór został wydany 24 lata temu. O jego wznowienie starali się – z okazji 95-lecia III powstania śląskiego – abp Wiktor Skworc i marszałek województwa śląskiego Wojciech Saługa. Wydawnictwo nawiązało w tej sprawie współpracę m.in. z Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach.
Wojciech Korfanty urodził się 20 kwietnia 1873 roku w osadzie Sadzawka (dziś na terenie Siemianowic Śląskich).
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się