W naszym kraju, często kosztem leków, rocznie wydaje się miliardy złotych na popularne i wszechobecne suplementy diety. Nie mamy jednak świadomości, jak takie produkty mogą na nas działać. Nie są one także zarejestrowane przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych.
- Ten temat jest bardzo ważny ze społecznego punktu widzenia. Na zdrowie trzeba zwracać szczególną uwagę. Nie jest prawdą, że za zdrowie odpowiadają tylko lekarze, decydenci, czy politycy, ale odpowiadamy za nie wszyscy. Chcemy pokazać zdrowie jako najlepszy biznes - powiedział dr n. med. J. Kozakiewicz, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach. - Na zdrowie trzeba patrzeć jako na najlepszą inwestycję - dodał.
Wyjaśnił, że dziś mówi się o różnego rodzaju zagrożeniach: skażeniach powietrza, degradacji środowiska, problemach związanych ze spożywaniem alkoholu. Jednak o środkach psychoaktywnych (a tak działają niektóre środki z supermarketów) mówi się mniej. Instytut Ekspertyz Sądowych z Krakowa podaje, że problemem na drogach nie są tylko pijani kierowcy, ale też ci, którzy zażywają różnego rodzaju środki psychoaktywne. Stosunek jednych do drugich wynosi 1:4.
W telewizji aż roi się od reklam różnych środków, które mają uleczyć żołądek, wątrobę, poprawiających nastrój, ale nie zawsze reklama mówi prawdę, dlatego decyzję o kupnie tego typu środków należy racjonalnie rozważyć.
- Często wśród ludzi panuje takie przeświadczenie, że jeśli mają złe samopoczucie, dużo chorują, to łatwiej jest wziąć „cudowną” tabletkę, niż iść poćwiczyć na siłownię lub pobiegać - tłumaczył prof. dr hab. n. med. B. Okopień, konsultant krajowy w dziedzinie farmakologii klinicznej.
- We współczesnym świecie staramy się stosować coraz więcej leków np. na ciśnienie, przeciwko cholesterolowi itp., a ryzyko interakcji między różnymi lekami rośnie z ilością przyjmowanych preparatów - dodał B. Okopień.
Sposób przyjmowania leku i inne kwestie z nim związane należy ustalić z lekarzem. - Dzisiejsze społeczeństwo bardziej ufa przysłowiowej Goździkowej niż właśnie lekarzowi - ocenił.
- Polska staje się krajem, w którym przyjmuje się leki w zbyt dużych ilościach. Leki przyjmowane w taki sposób mogą naszemu zdrowiu szkodzić - powiedział dr n. farm. P. Brukiewicz, prezes Rady Śląskiej Izby Aptekarskiej.
- W przypadku suplementów diety dopuszczalne są limity tolerancji odnośnie do zawartych w nich substancji składowych. W przypadku leków nie ma na taką tolerancję możliwości, a trzeba wiedzieć, że według badań rozbieżności sięgają od ok. - 60% do ok. +120% (chodzi o zawartość substancji składowych w stosunku do ilości deklarowanej). A właśnie wartość większa może szkodzić naszemu zdrowiu.
Rynek reklamowy suplementów diety ma wartość ok. 2 razy większą niż rynek reklamy finansów i ok. 4 razy większy niż rynek reklam związanych z motoryzacją. Niektóre firmy połowę swoich dochodów przeznaczają tylko na marketing.
Z danych TNS Polska jednoznacznie wynika, że Polacy mają niską świadomość dotyczącą samoleczenia. 50 proc. społeczeństwa uważa, że suplementy są tak kontrolowane jak leki, 40 proc. jest przekonana o ich skuteczności, a aż trzy czwarte obywateli Polski nie wie, że środki te można przedawkować.
W celu walki z niewiedzą wśród Polaków Śląska Izba Lekarska zarekomendowała dekalog racjonalnego wyboru, czyli co musimy wiedzieć, zanim kupimy suplement diety. Jest on dostępny na stronie internetowej izby.
Specjaliści byli gośćmi debaty „Suplement to nie lek”, zorganizowanej w poniedziałek w siedzibie Śląskiej Izby Lekarskiej.