– Każdy z nas jest jakoś bezdomny i nie musi mieszkać w Central Parku albo na ławce na ulicy Mariackiej w Katowicach – mówi Filip Gieldon w wyreżyserowanym przez siebie „Antygonie w Nowym Jorku”.
Sztuka Janusza Głowackiego powstała na zamówienie amerykańskiego teatru Arena Stage i jest osadzona w realiach miasta wymienionego w tytule. Zrealizowana na scenie „W malarni” Teatru Śląskiego przez Filipa Gieldona (rocznik 1983) rozgrywa się tuż obok, w Katowicach, o czym przypominają charakterystyczne ławki, na których siedzą jej bohaterowie – bezdomni. Podglądamy ich życie ze swoich ławek, które, co prawda, znajdują się na widowni, ale mamy wrażenie, że to tylko stan tymczasowy, wszystko może się zmienić. Niby bardzo się różnimy, bo to my mamy pieniądze i kupiliśmy na ten spektakl bilet, a oni liczą, ile butelek wina i politury mogą kupić za 5 dolarów. I czy za 19 i pół dolara uda im się przewieźć ciało zmarłego kolegi i godnie go pochować.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.