Puste tabernakulum oraz ogołocony ołtarz to charakterystyczne elementy wokół których gromadzą się wierni wraz z duchowieństwem pod przewodnictwem biskupa na porannej modlitwie Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty, tzw. Ciemnej Jutrzni.
Sama nazwa nabożeństwa wiąże się ze średniowiecznym zwyczajem zapalania i gaszenia świec. Polegał on na kolejnym gaszeniu jednej z piętnastu świec umieszczonych na świeczniku w prezbiterium po każdym psalmie i kantyku. Dodatkowo podczas Benedictus gaszono kolejne sześć świec umieszczonych przy ołtarzu. Taki zabieg miał pozwalać jeszcze lepiej wejść w przeżywanie tajemnicy Wielkiego Piątku oraz w ciszę Wielkiej Soboty.
W katowickiej katedrze Ciemna Jutrznia została odprawiona pod przewodnictwem abp. Wiktora Skworca. Na modlitwie byli obecni biskupi pomocniczy diecezji katowickiej: bp Marek Szkudło i bp Adam Wodarczyk oraz abp senior Damian Zimoń. W prezbiterium zgromadzili się również księża pracujący w instytucjach diecezjalnych oraz przełożeni Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego.
- Patrzę na Jezusa cierpiącego, a widok Cierpiącego porusza serce. I mogę znów odkryć zdolność, by współczuć i kochać - mówił podczas kazania ks. Grzegorz Kolbiarz, ojciec duchowny w śląskim seminarium.
Zwrócił uwagę na to, że Jezus nie zarządza miłości. On jej pragnie, dlatego cierpi. - Pragnąć to starać się o coś, oczekiwać, podporządkować swoje siły dążeniu do tego, co uważam za prawdziwe i ważne - mówił. - W osobie Jezusa dostrzegamy tajemnicę nieskończonego Boskiego pragnienia miłości, które w niepojęty sposób znajduje sobie miejsce przy tym pragnieniu, które jest ludzkie, ograniczone.
Po nabożeństwie wszyscy uczestnicy udali się na krótką chwilę adoracji do ciemnicy.