Byłem w środku zastygającej mamy. Czekałem na kołyskę. Proboszcz Józef pod pozorem pochówku uratuje moje istnienie. Zawija mnie w koc i ukrywa na probostwie. Boże drogi, będę żył!
Monodram "Lena", inspirowany losami rodziny Ulmów, ukazuje Zygmunta (w tej roli Piotr Warszawski), który ocalał w grobie zamordowanej rodziny i sąsiadów.
Przy wzruszających dźwiękach muzyki żydowskiej, sam tak przypomina sobie dzień, w którym stracił rodziców i rodzeństwo."Dwa wozy. Porucznik i trzech żandarmów z SS Polizei wysiadają obok krzyża stającego przy posesji rodziny Ulmów.
Chcą wymordować Żydów w szczerym polu. Ot, ekonomia wojny. Po znalezionej w stodole drabinie, żandarmi wspięli się na strych w domu rodziców, gdzie ukrywały się rodziny Szallów i Goldmanów. Zabili wszystkich.
Mamę wyciągnęli za włosy przed dom i kazali klęczeć. Niby od niechcenia, zaczęli strzelać w głowy... Wszystkie dzieci po kolei ginęły.
Byłem w środku zastygającej mamy. Czekałem na kołyskę. Proboszcz Józef pod pozorem pochówku uratuje moje istnienie. Kazał chłopom kopać doły, by wyrwać mnie śmierci. Przegryza zębami pępowinę, zawija mnie w koc i ukrywa na probostwie".
Gdy podrósł, został wysłany do szkoły prowadzonej przez zakonnice. Dobrze wyedukowany, stał się właścicielem tartaku. Tęsknił za rodziną. Okres przed 24 marca 1944 roku powraca jak bumerang.
Zygmunt przypomina sobie po kolei każdą osobę ze swojej rodziny. Tytułowa Lena, koleżanka z dziecięcych lat, związana nierozerwalnie ze wspomnieniami wojny, pomaga mu przejść przez przeszłość. To ona może także pomóc mu zapomnieć o czasach wojennych.
Rodzina Ulmów mieszkała we wsi Markowa pod Łańcutem. Józef i Wiktoria mieli szóstkę dzieci: Stanisławę, Barbarę, Władysława, Franciszka, Antoniego i Marię.
W czasie II wojny światowej przyjęli pod swój dach dwie rodziny żydowskie: Szallów i Goldmanów. Mimo że dom Ulmów był położony na uboczu, z dala od posterunku granatowej policji, konspiracja nie trwała długo.
24 marca 1944 roku pod posterunek podjechały cztery furmanki powożone przez okolicznych chłopów. O pierwszej w nocy czterech żandarmów i tyle samo funkcjonariuszy granatowej policji ruszyło w stronę domostwa Ulmów.
Nad ranem dotarli na miejsce. Dokonali okrutnego mordu na wszystkich, którzy znajdowali się w domu. Według wspomnień jednego z chłopów, niemieccy żołnierze mieli powiedzieć: "Patrzcie jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów". Mieszkańcy wioski pochowali zamordowanych w dwóch dołach koło domu Ulmów.
W 1995 roku Józef i Wiktoria Ulmowie zostali uhonorowani tytułem "Sprawiedliwi wśród Narodów Świata". W 2003 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów.