Czy to możliwe, by jedna wspólnota zafundowała ludziom niemal osiem tysięcy kolacji w dobrych restauracjach, płacąc za nie z dziesięcin?
„Historia pokazuje jasno: jeśli chrześcijaństwo nie promieniuje, to nie dlatego, że napotyka w świecie opór, ale dlatego, że zabrakło mu gorliwości i świętości. – powiedział mi przed laty Pierre Marie Delfieux, założyciel Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich – Gdy sól straci smak, nadaje się do wyrzucenia”.
Zrobiłem eksperyment. Czworo znajomych zapytałem, czy to możliwe, by jedna wspólnota zdecydowała się zafundować ludziom niemal osiem tysięcy kolacji w dobrych restauracjach, płacąc za nie z dziesięcin. Troje znajomych pokręciło głowami: takie rzeczy się nie dzieją, „za darmo – umarło”, wszyscy myślą jedynie o tym, jak związać koniec z końcem.
A jednak… Tak dzieje się właśnie w tej chwili. Wspólnota Jezusa Miłosiernego w Rybniku prowadząca kursy Alpha opłaca te kolacje, a swą modlitwą przygotowuje uczestników do przyjęcia Jezusa. Pokaźna część z nich (niemal 600 osób) wróciła właśnie z Góry Świętej Anny.
Dlaczego podaję ten właśnie przykład? Bo zło jest krzykliwe, dobro nienachalne.
Znany rekolekcjonista i znakomity malarz o. Marko Rupnik w czasie pobytu w Krakowie zrobił eksperyment. Na ogromnej białej ścianie namalował pięć jaskrawoczerwonych kropek. „Co widzicie?” – Słoweniec zapytał uczestników rekolekcji. „Pięć czerwonych plam” – odpowiedzieli jak jeden mąż. „Tych kilka mikroskopijnych plamek??? A gigantycznej białej powierzchni już nie zauważacie? Tak właśnie – wyjaśniał – działa zło. Jest jaskrawe, krzykliwe. Potężna biała ściana jest niezauważalna. Skupiamy się na kilku plamkach”.
Pierre Marie Delfieux miał rację.
Sól musi być słona.