XVI Festiwal Jesień Organowa w Powiecie Bieruńsko-Lędzińskim już na półmetku. Czwarty z ośmiu zaplanowanych koncertów odbył się w minioną niedzielę w kościele św. Klemensa w Lędzinach, czyli w popularnym Klimoncie.
Znajdują się tam XIX-wieczne organy Carla Volkmana, na których zagrała Urszula Jasiecka-Bury, śpiewał kontratenor Marcin Liweń, a program w całości wypełniły dzieła Jerzego Fryderyka Haendla - głównie arie z jego oratoriów. Był to jedyny na tym festiwalu koncert monograficzny i pierwszy w ciągu szesnastoletniej historii Jesieni Organowych występ kontratenora.
Kontratenor (tenor altowy bądź sopranowy) to rodzaj głosu męskiego, a właściwie nie tyle rodzaj głosu, co sposobu, techniki śpiewania. Po prostu skalę najwyższego głosu męskiego (tenora) można przy odpowiednich predyspozycjach artysty i za pomocą wieloletnich ćwiczeń tak rozszerzyć w górę, że może on z powodzeniem imitować brzmienie żeńskiego altu, a nawet sopranu. Nie należy kontratenorów mylić z kastratami. To ludzie świadomie w młodzieńczym wieku okaleczeni przez żądnych sławy (i pieniędzy) rodziców bądź mecenasów po to, aby po odebraniu stosownego wykształcenia mogli brylować na XVII- i XVIII-wiecznych scenach operowych w kobiecych rolach.
Kontratenorzy umiejętność wyśpiewywania znacznie wyższych niż typowe tenory dźwięków nabyli za pomocą długotrwałego i żmudnego treningu. Całe to zamieszanie bierze się z obowiązującego przez ponad dwa stulecia (1588-1793) papieskiego zakazu występów kobiet na wszelkiego rodzaju imprezach publicznych. Żeńskie partie w operach czy oratoriach tych czasów musieli wykonywać zatem odpowiednio przygotowani panowie - kontratenorzy lub (częściej) kastraci.
Dzisiaj panuje moda na tzw. wykonawstwo historyczne, zgodne z duchem epoki, co dotyczy także instrumentarium - w tym głosu ludzkiego. Dlatego też partie żeńskie w dawnej muzyce, jeszcze kilkadziesiąt lat temu śpiewane z powodzeniem przez soprany i alty, znowu wykonywane są przez odpowiednio szkolone głosy męskie - tak jak w epoce baroku.
Popyt na głosy kontratenorowe w zachodniej Europie jest coraz większy, powstają specjalne klasy w szkołach muzycznych, najlepsi artyści tej specjalności cieszą się niemal celebrycką sławą. W Polsce pionierem tego sposobu śpiewania był profesor wrocławskiej Akademii Muzycznej Eugeniusz Sąsiadek.
Jednym z najwybitniejszych (i nielicznych) przedstawicieli młodszego pokolenia specjalizujących się w tym trudnym gatunku muzyki jest Marcin Liweń - gość ostatniego koncertu XVI Jesieni Organowej. W jego wykonaniu usłyszeliśmy 8 arii pochodzących z oratoriów Jerzego Fryderyka Haendla: Beshazzar (Baltazar), Jephta, Saul, The Choice of Hercules, Deborah, Theodora i Hercules. Na organach bardzo kompetentnie towarzyszyła mu Urszula Jasiecka-Bury, która również, w charakterze jakby antraktów, zagrała kilka organowych utworów Haendla. Okazało się, że i ta, mało znana, dziedzina twórczości Haendla (poza koncertami organowymi) zawiera prawdziwe perełki, zwłaszcza w tak znakomitym, „kolorystycznym” wykonaniu, jakim uraczyła słuchaczy solistka i akompaniatorka ostatniego koncertu.
Prawdziwym bohaterem wieczoru był jednak kontratenor Marcin Liweń. Wszystkie wymienione wyżej pozycje oratoryjnego programu wykonał rewelacyjnie, czarując publiczność niesamowitym wolumenem swojego altowo-sopranowego głosu, piękną barwą, nieskazitelną intonacją i muzykalnością. To godny następca wspomnianych już klasyków kontratenorowego śpiewania.
Na zakończenie tego wspaniałego koncertu gospodarz świątyni, ks. proboszcz Józef Kracla (meloman i muzyk z zamiłowania) zwrócił uwagę na ciekawą rzecz: wszystkie wykonane podczas niedzielnego koncertu utwory powstawały dokładnie w tym samym czasie, w którym budowano kościół św. Klemensa. Czyżby swoisty genius loci?
Na kolejny koncert XVI Festiwalu Jesień Organowa w Powiecie Bieruńsko-Lędzińskim zapraszamy w najbliższą niedzielę (4 października) do kościoła św. Bartłomieja Apostoła w Bieruniu Starym. Przy tamtejszych organach zasiądzie fiński wirtuoz Dan Lönnqvist, na wiolonczeli zagra Urszula Mizia. Początek o 16.00.