Nie żebym był wstrętnym materialistą. Zwyczajnie, moja śląska natura burzy się na takie marnotrawstwo.
Przyzwyczaiłem się do małego ruchu na mojej ukochanej Drogowej Trasie Średnicowej. Lato, ludzie na wakacjach, nie ma korków. Miodzio. Dlatego wczoraj jadąc w ciasnym sznurze samochodów poczułem się nieswojo. Zaczął się nowy rok szkolny? Nie no, do końca miesiąca sporo czasu. Więc?
Sprawa wyjaśniła się, gdy dotarłem do redakcji. Autostrada (A4) stoi. Wypadek? Nie no, gdzieżby tam. Roboty. Planowane oczywiście. Zaraz zaraz. Przecież ten odcinek drogi był remontowany przez trzy miesiące w zeszłym roku! Irytowałem się nawet publicznie, że drogowcy nie byli nawet łaskawi poinformować o zamknięciu następnego zjazdu. Co się teraz stało?
Lektura lokalnej prasy objaśniła moje wątpliwości. To wina kopalni, która latami w okolicy wybierała węgiel na zawał. Trzeba drogę właściwie położyć na nowo. Aha, aha – myślę sobie mądrzejszy o tak proste wyjaśnienia. Trochę mi tylko żal tych pieniędzy wydanych w zeszłym roku na nowy asfalt. Bo przecież nie tylko dylatacje na wiaduktach były robione. Ile to kosztowało? No w każdym razie szkoda.
Z pełnego zrozumienia poczynań dla drogowców letargu zbudziło mnie dopiero hasło "uskok". Trzeba go niby naprawić. Porządnie oczywiście, bo w zeszłym roku to było widać byle jak. Phi, ciekawe co zamierzają z nim robić. Przecież uskoku jako zjawiska geologicznego naprawić się nie da. Poza tym ten uskok to przecina chyba tę autostradę w jednym miejscu i nie biegnie wzdłuż niej. Mylę się?
Ale bardziej zastanawia mnie, jak to jest: chyba z parę lat poprzeczny przełom w autostradzie (chyba o ten „uskok” chodzi) nikomu nie przeszkadzał. Asfalt był cały, ale że przy większej prędkości uderzało się w toto jak w mniejszy krawężnik wprowadzono ograniczenie prędkości. I tak się jeździło. W końcu drogę naprawiono. Potem - chyba nie minął rok - nie czekając aż droga znów ulegnie deformacji naprawiono go po raz drugi. Teraz sytuacja się powtarza. Znów drogowcy naprawiają uskok, po którym jeździ się jak po stole. Taka uprzedzająca dbałość o przyszły komfort jazdy naprawdę mnie zadziwia. To może lepiej zamontujmy ogrzewanie pod autostradą, żeby w zimie nie tworzył się na niej lód? Albo przynajmniej na feralnym zakręcie koło rudzkiego parku pamięci włączmy oświetlenie? Bo kiedy wyjeżdża się z ciemnego zakrętu wprost na stojącą za nim iluminację naprawdę można zrobić coś głupiego.
Przyznaję, nie rozumiem. Jako człowiek codziennie przemierzający ten odcinek A4 w drodze powrotnej z pracy nie widziałem w zeszłym roku i nie widzę dziś najmniejszego powodu do jej remontowania. No, faktycznie nie znam się budowie dróg. Być może dalsze jej użytkowanie grozi katastrofą znacznie większą niż te ciągłe stłuczki na zwężonym odcinku remontowanej autostrady. Ale za to rozumiem, czemu w Polsce tak ciężko powstają nowe drogi i czemu nie ma pieniędzy na remont dziurawych. No nie da się. Jak się nieustannie poprawia te dobre sił i środków musi zabraknąć.