Na ostatnich 50 metrach wiertnica miała kłopoty, ale o godz. 17.15 wznowiła pracę.
Były spore szanse, żeby do dwóch górników, zasypanych 1050 metrów pod ziemią w kopalni "Wujek" Ruch Śląsk w Rudzie Śląskiej dotrzeć jeszcze w niedzielę 3 maja. 50 metrów, które pozostały do wywiercenia, do tej pory udawało się pokonywać w kilka godzin.
Niestety, w niedzielny poranek około 10.00 problemy techniczne spowodowały zatrzymanie wiertnicy. Trzeba było wyciągnąć cały zestaw wiercący z otworu i wymienić silnik wgłębny, który znajduje się na końcówce wiertnicy. Potem zestaw opuszczono z powrotem w otwór, głęboki już na kilometr. Wiercenie znów trwa od 17.15.
Zgodnie z przyjętym założeniem, ostatnie kilkadziesiąt metrów jest wiercone wolniej, aby mieć pewność, że nie dojdzie do zakleszczenia wiertła. Jeśli wiertnicy nie zatrzymają kolejne problemy techniczne, liczący 1050 metrów głębokości otwór będzie gotowy w nocy z niedzieli na poniedziałek lub w poniedziałek 4 maja rano.
Przez otwór będzie można dostarczyć w rejon, gdzie 18 kwietnia zaginęli dwaj górnicy, dodatkową porcję tlenu. Zostanie tam też spuszczona kamera. Jeśli zaginieni żyją – ratownicy spuszczą im w specjalnej kapsule napoje i jedzenie.
Choć od podziemnej katastrofy w Rudzie Śląskiej minęły już ponad dwa tygodnie, ratownicy jak zawsze zakładają, że idą po żywych. Przypomnijmy, że przed pięcioma laty w Copiapó w Chile 33 górników czekało na przewiercenie podobnego otworu z powierzchni przez wręcz niewiarygodnie długi czas 17 dni. Z górnikami zaginionymi w kopalni "Wujek" Ruch Śląsk nie ma kontaktu od - na razie - 15 dni.