Nawet ze szpitalnego łóżka kierował zespołem. Słoneczni nie mogą uwierzyć, że go już nie ma.
- Druh Edward zmienił w moim życiu wszystko, poniekąd tak właśnie było - mówi Ewelina Sobczyk, dziś absolwentka Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach (na zdjęciu z mistrzem - z prawej) Archiwum Eweliny Sobczyk Kiedy myślę o druhu Edku, widzę go siedzącego za fortepianem w naszej sali do ćwiczeń w Pałacu Młodzieży.
Jak On pięknie grał! Stanowił z tym instrumentem cudownie dobrany duet.
Wydobywał z niego dźwięki tak harmonijne, tak wspaniale współgrające, że widać było, iż muzyka to całe Jego życie, całe Jego jestestwo.
Często mówił do nas i jednocześnie grał. Mówił o rzeczach ważnych, czasem żartował, wychowywał nas (zawsze), a muzyka towarzyszyła mu cały czas.
Kiedy wyjeżdżaliśmy na obozy, a fortepian, siłą rzeczy, nie był możliwy do zapakowania w autokar, akordeon godnie go zastępował. Wtedy Druh porywał nas do pląsów - śpiewaliśmy i tańczyliśmy tańce, które dzisiaj nazwać można by było integracyjnymi.
To naprawdę działało. Muzyka łączyła Słonecznych jako grupę przyjaciół, ale też pomagała przełamać pierwsze lody z dziećmi z innych zespołów - nawet tych zagranicznych.
W mojej pamięci Druh Edek na zawsze pozostanie człowiekiem autentycznie zakochanym w muzyce i wierzącym w jej magiczną moc łączenia ludzkich serc.
Alina Kalisz-Duszyńska, Katowice