Nawet ze szpitalnego łóżka kierował zespołem. Słoneczni nie mogą uwierzyć, że go już nie ma.
W 1986 roku zobaczyłam plakat w Szkole Podstawowej nr 2 w Katowicach, do której uczęszczałam (klasa III) o naborze dziewcząt i chłopców do Harcerskiego Zespołu Artystycznego "Słoneczni". O, to dla mnie - pomyślałam wtedy... Był tylko mały problem, zapisy były dla uczniów od klasy IV.
Hmm... co powie mama!
Na początku nie chciała się zgodzić, bo byłam młodsza, ale tak męczyłam, tupałam nogami, że się zgodziła.
W pewien poniedziałek pojechałyśmy na godzinę 17.00 do Pałacu Młodzieży - siedziby zespołu - na przesłuchania kandydatów do zespołu.
To był STRES!
Śpiewaliśmy wtedy piosenkę " Zielony las". Najpierw druh nas nauczył... byłam wtedy zdziwiona, że ten Pan tak pięknie śpiewa...
Gdy przyszła moja kolej, nogi miałam jak z waty... Jak się potem okazało - jak przed każdym ważniejszym przesłuchaniem i próbą i nagraniem :-).
Ale ten strach był piękny... dawał mi satysfakcję, a potem zadowolenie z wyników zwłaszcza kiedy zadowolony był nasz Druh :-).
Druh był bardzo konsekwentny i sprawiedliwy powiedział, że nie obiecuje mi, ale spróbuje - czy dam radę. Po pierwsze byłam młodsza, po drugie od zawsze mój głos nie należał do wysokich...
Czekałam na wiadomość... Moja mama zadzwoniła, więc (chyba byłam niecierpliwa) i druh Edek powiedział, że oczywiście spróbujemy...
Po jakimś czasie przyszła wiadomość, że zostałam przyjęta do grupy kandydatów wraz z zaproszeniem na pierwszą próbę. Szybko przeskoczyłam do grupy najmłodszych i pojechałam na pierwszy obóz...
Tak zostałam "NAJMŁODSZĄ" i tak rozpoczęła się cudowna przygoda z wspaniałymi ludźmi, przyjaciółmi i przekochanym druhem Edkiem. W słonecznej rodzinie spędziłam kilkanaście lat.
Dziękuję, że mogłam podzielić się swoim wspomnieniem.
Małgosia Piekarska z Katowic