Rok Życia Konsekrowanego. O łowieczce uciekającej przed wilkiem, mocy modlitwy i miejscach, gdzie przebywa Bóg, z s. Anną Bałchan ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej rozmawia Joanna Juroszek.
Joanna Juroszek: Zacznę być może kontrowersyjnie. Po co Kościołowi osoby życia konsekrowanego?
S. Anna Bałchan: To ja też powiem kontrowersyjnie. Proszę sobie wyobrazić, że w tym momencie nie ma żadnych sióstr, nie prowadzą żadnych dzieł. Jak to by w Polsce wyglądało...
Może świeccy by się tym zajmowali…
Być może tak. Myślę jednak, że nic nie zastąpi człowieka zakochanego w Bogu. Że człowiek, który przebywa w Panu, bo siostry są w Panu cały czas, ma zupełnie inne podejście do drugiego.
Robiono badania naukowe dotyczące energii przekleństw rzucanych np. na wodę. Jeżeli postawisz szklankę z wodą i atakujesz ją przekleństwami, to zmienia się jej konsystencja. Zrobiono też drugie doświadczenie: w bardzo trudnych dzielnicach dano osobę, która się modliła. I okazało się, że w tej dzielnicy było mniej przestępstw... Nawet jeśli siostrzyczki są już starsze, wysłużone, to siła ich modlitwy oddziałuje, emanuje i myślę, że dopiero po drugiej stronie zobaczymy, jak wiele dzięki niej otrzymaliśmy. Myślę też, że ja robię to, co robię, dzięki czyjejś modlitwie. Być może jakichś sióstr w klauzurowym klasztorze. Życie zakonne to bycie dla, ale nie tylko jako pracownik socjalny. Bóg nie powołuje ludzi idealnych, my jesteśmy przeciętna krajowa. Człowiek decyduje się z całym swoim dobytkiem plusów i minusów oddać Bogu. I On nas przemienia; to jest także nieustanna praca nad sobą. Sfrustrowana zakonnica to jest masakra.
Nawiązując do przykładu z modlitwą za dzielnicę – nie wystarczy, żeby modliła się jedna osoba? Konieczna jest wspólnota?
Tak.
Co ona Siostrze daje?
Czuję, że moje miejsce jest w nieidealnej wspólnocie, którą jednak kieruje Bóg. Człowiek nie może być sam. Jak łowieczka jest od stada łoddalono, to normalnie zaroz jom wilk zezre. We wspólnocie jest siła, to, co umacnia, bezpieczeństwo. Siła zła jest ogromna, ja nie czuję się silna. Potrzebuję wspólnoty, oparcia, bycia razem w tej codzienności, wśród osób, które też zostały wybrane. Ktoś powie: „No, dobra, ale mamy przecież tysiące różnych wspólnot”. Myślę, że fenomen Kościoła polega też na tym, że każdy ma swoje miejsce. Jest wiele dróg na szczyt. I właściwie tak naprawdę nie ma znaczenia, do czego cię Bóg powołuje. On ma swój cel. Natomiast ważne jest to, żebyśmy byli razem. My potrzebujemy osób świeckich modlących się za nas, potrzebujemy łaski wzmocnienia, mocy. I odwrotnie: jesteśmy dla ludzi. To wszystko musi współgrać.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się