O porozumieniu rządu z górnikami z abp. Wiktorem Skworcem, metropolitą katowickim rozmawia Andrzej Grajewski.
Ks. Arcybiskup został poproszony przez związkowców oraz stronę rządową o udział w podpisaniu porozumienia w sprawie restrukturyzacji kopalń należących do Kompanii Węglowej. Co ks. Arcybiskup myślał podczas tej ceremonii?
Abp Wiktor Skworc: Atmosfera w Sali Marmurowej Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach była poważna. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że podpisywane porozumienie to trudny kompromis: kompromis wypracowany w dialogu, któremu towarzyszyło wyrzeczenie i cierpienie wielu górniczych rodzin i samych górników, szczególnie tych protestujących pod ziemią.
A jednak dominowała satysfakcja z tego, że rozwiązywanie konfliktów - a są one nieuniknione w życiu społecznym - postulowaną metodą dialogu, po raz kolejny okazało się skuteczne. Owszem, trwało to długo, nie brakowało dramatycznych momentów, ale wspólne, wytrwałe dochodzenie do rozwiązań satysfakcjonujących obie strony, przyniosło oczekiwany rezultat.
Dostrzegam tu konkretną aplikację nauki społecznej Kościoła, a także nauczania - i sposobu postępowania - Jana Pawła II, którego pamiętamy przecież wszyscy jako papieża dialogu. Powtarzał on zawsze, że wszelkie konflikty, nawet te najtrudniejsze, trzeba rozwiązywać w duchu dialogu i porozumienia, we wzajemnym poszanowaniu godności.
Tylko, czy to wszystko w ogóle było potrzebne? Czy nie należało najpierw rozmawiać z górnikami, a dopiero później przyjmować program stanowiący o ich losie, a także całych społeczności lokalnych, jak postąpił rząd?
Odpowiedzialni za brak należytego dialogu uprzedzającego wprowadzenie programu naprawczego, powinni - z tego co wydarzyło się ostatnio na Górnym Śląsku i w Małopolsce (kop. Brzeszcze) - wyciągnąć poważne wnioski. Nastąpiła bowiem tak silna eskalacja emocji i konfliktu, że groziła ona nieobliczalnymi skutkami.
W świetle tych wydarzeń jasno widać, że nie ma innej metody rozwiązania problemów - nie tylko jednej branży, ale i całego kraju - jak właśnie uprzedzający dialog. Równocześnie pamiętać należy, że chowanie głowy w piasek, odsuwanie problemów, czy zaniechania w działaniu - nie są żadnym rozwiązaniem i zawsze prowadzą do złego finału. Grzechy zaniedbania kumulują się bowiem i narastają. Tego właśnie byliśmy świadkami. Nie rozwiązywane od lat problemy skumulowały się i zaczęły się toczyć niczym potężna kula, która groziła nam katastrofą.
Ks. Arcybiskup utrzymywał w czasie tych 10 dni kontakt z jedną i drugą stroną ?
Tak, starałem się utrzymywać kontakt ze wszystkimi stronami. Rozmawiałem ze stroną rządową i związkową, a także - co moim zdaniem ważne - z przedstawicielami samorządów.
Jakie przesłanie Ks. Arcybiskup im przekazywał?
Zachęcałem strony, by nie zrywały kontaktu, by prowadziły negocjacje, by rozmówcy okazywali zaufanie wobec partnera dialogu, niezależnie od wysokiego poziomu emocji, czasem agresji. Apelowałem, by zakładać, że on również ma dobrą wolę. Jednocześnie starałem się przypominać, jak istotnymi wartościami są: pokój społeczny i troska o autentyczne dobro wspólne.
Tym właśnie wartościom powinny być podporządkowane partykularne interesy. Bez spokoju społecznego niemożliwa jest realizacja - nawet najbardziej rozsądnego, czy ekonomicznie uzasadnionego - programu reform. Wskazywałem też na konieczność reform w branży górniczej: i w tej kwestii panowała powszechna zgoda.
Porozumienie to dopiero początek trudnego i dla wielu z pewnością bolesnego procesu. Czy Kościół na Śląsku będzie starał się monitorować jego wykonanie?
Archidiecezja Katowicka - jak i cały Kościół - ma nastawienie prospołeczne. Głoszona przezeń katolicka nauka społeczna jest sprawdzonym instrumentem służącym analizie bieżących wydarzeń społecznych, gospodarczych, czy politycznych.
Na Górnym Śląsku mamy ważne „ambony społeczne”, jak sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich, gdzie każdego roku odbywa się - przeniknięta duchem modlitwy - analiza aktualnej rzeczywistości społecznej w świetle Ewangelii i nauczania Kościoła.
Obecność księży wśród protestujących górników pokazała, że istnieje zapotrzebowanie na posługę Kościoła - i na jego obecność - szczególnie w chwilach napięć i niepokojów. Również ostatnie uroczystości barbórkowe wydają się świadczyć o tym, że potrafimy dostrzegać problemy społeczne, trafnie diagnozować rysujące się na horyzoncie zagrożenia, a także wskazywać rozwiązania wynikające z postulatów KNS.
Kościół nie uchyla się zatem od swej powinności, jaką jest pomoc człowiekowi w rozeznawaniu i ocenie moralnej otaczającej go rzeczywistości; z pewnością będzie to czynił również w przyszłości. Jestem też przekonany, że konsekwentna realizacja porozumienia w sprawie restrukturyzacji górnictwa powinna być stale monitorowana nie tylko przez stronę rządową i związkową, ale i przez jakichś „obiektywnych, bezstronnych kuratorów”.
Kościół będzie z pewnością wspierał duchowo proces reform, jednak konkretne rozwiązania pozostają w gestii specjalistów od spraw ekonomicznych i gospodarczych oraz wszystkich odpowiedzialnych za zarządzenie poszczególnymi kopalniami i całymi spółkami górniczymi. Ich też zadaniem jest utrzymywanie stałych, konstruktywnych relacji ze stroną społeczną, ku pożytkowi wspólnemu.