– Naprawdę, jeśli tu jestem, to tylko ze względu na Chrystusa. Jeśli miałabym jeszcze raz wybrać, wybrałabym to samo – przyznaje s. Maria Tarzycja Megier, przełożona prowincjalna Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej z Katowic-Panewnik.
To samo, czyli… 5.20 – pobudka, 5.40 – modlitwa, po niej Msza św., 7.30 – śniadanie. Potem praca, w południe „Anioł Pański” i kolejna modlitwa wspólnotowa. Dalej – chwila odpoczynku i znów praca, 17.30 – Różaniec, lektura książek duchowych, kolacja, czas na radosne spotkanie we wspólnocie sióstr. Godzina 20 – modlitwa na zakończenie dnia, czas na naukę, lekturę… Cisza. Siostry śpią. Następnego dnia znów obudzą się o 5.20… Stoczyłam walkę Adwentem rozpoczęliśmy w Kościele Rok Życia Konsekrowanego, a 14 listopada, w 200. rocznicę urodzin bł. Edmunda Bojanowskiego, zakończyliśmy w Polsce rok jemu poświęcony.
Siostry służebniczki to dobry czas, żeby przyjrzeć się powołaniu waszemu! Siostra Tarzycja wychowała się na północy Polski w wielodzietnej, wierzącej rodzinie. Kiedy była w klasie maturalnej i chciała pójść do zakonu, rodzice poprosili ją, by zaczekała jeszcze rok (starsze rodzeństwo założyło swoje rodziny, młodsze uczyło się w miastach poza domem – została tylko ona). – Przez rok pracowałam w urzędzie gminy w sekretariacie i potem ta decyzja była trudniejsza. Zobaczyłam, że można pracować, mieć pieniądze. Stoczyłam walkę, ale gdzieś we mnie było to wołanie, pragnienie serca. To naprawdę jest droga miłości. „Właściwie nic ci się w życiu nie udało, nie ożeniłeś się, studiów żadnych nie skończyłeś, z seminarium delikatnie cię wyrzucili, musiałeś patrzeć na niepowodzenia swoich dzieł, zawiedli cię ludzie, a jednak przez twoją prostotę i przez twoją pokorę Bóg dokonał rzeczy wielkich, a ciebie wyniósł do chwały błogosławionych” – tak na zakończenie Roku bł. Edmunda Bojanowskiego mówił o założycielu zakonu bp Józef Zawitkowski.
Błogosławiony bardzo czcił Matkę Bożą, codziennie uczestniczył także we Mszy św. – Chyba z tego zrodziła się jego duchowość. Ojciec założyciel pierwotnie nie chciał zakładać zgromadzenia. Chciał, żeby dziewczęta po prostu pomagały biednym dzieciom – wyjaśnia siostra. – Charyzmat służebniczek to troska o dzieci i o biednych, ale w duchu miłości służebnej. To jest bardzo ważne, jednego od drugiego nie można oddzielić. Troska o dzieci to przedszkola, z których słyną służebniczki. Tam nie narzeka się na niż demograficzny. Bywały sytuacje, że rodzice jako „XX Kowalski” zapisywali do nich dzieci… jeszcze nienarodzone.
– Ojciec założyciel, sam jako człowiek światły, wielki patriota, to, co polskie, co chrześcijańskie, co katolickie, mocno wszczepiał w siostry. Kiedy założył pierwsze ochronki, napisał program pedagogiczny ze szczególnym akcentem na wartości chrześcijańskie, patriotyczne. Zawsze mówił, że chodzi o integralne wychowanie dziecka. Tak zrodziła się podstawa programowa, dziś zatwierdzona przez oświatę i realizowana w przedszkolach nie tylko prowadzonych przez służebniczki. W tych placówkach chłopcy nigdy nie będą nauczycielkom malować paznokci, dzieci nie poznają tu też historii o Kopciuchu czy rycerkach. Program wychowawczy jest wpisany także w kalendarz roku liturgicznego. – Niedawno mieliśmy np. korowód świętych.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się