Od redakcji: W tekście „Sokoły odwiedzają mogiły” w nr 35 pisaliśmy o pomnikach i grobach górników, którzy zginęli pod ziemią, m.in. o blisko stuletnim grobie na cmentarzu w Rydułtowach z przejmującym napisem na krzyżu: „Zginął śmiercią górnika”. Do redakcji odezwał się wnuk leżącego tam mężczyzny i opisał losy swojego dziadka i całej osieroconej rodziny.
(...) Może rzeczywiście grób mojego dziadka wygląda na zaniedbany, ale miejsce to jest opłacane przez członka naszej licznej rodziny. Ten krzyż i napis został tam za zgodą osoby opłacającej postawiony kilka lat temu przeze mnie. Nigdy mojego Starzika nie widziałem na oczy, ponieważ urodziłem się ponad 30 lat po jego śmierci. Znam jego historię (ciekawą zresztą) z ust mojej mamy. Niestety czas płynie nieubłaganie i moja śp. Mama nie żyje, ale pamięć choć po części została. Starzik Robert z Rodziną mieszkał w Niewiadomiu [dziś dzielnica Rybnika – red.] przy obecnej ul. Narutowicza 145 (stary dom już nie istnieje).
Robert Adamczyk pracował i zginął na kopalni Hoym w 1916 roku w sierpniu w czasie żniw. Został uderzony w głowę walącą się skałą. Górnicy, modląc się przed szychtą, zdejmowali z głów hełmy i wtedy oderwała się skała od stropu, która zabiła mojego dziadka. Osierocił 10 dzieci (dwóch synów, osiem córek, spośród których jedną była moja mama Agata). Jest pochowany na cmentarzu w Rydułtowach, ponieważ z kopalni został przewieziony do kostnicy Szpitala Spółki Brackiej w Rydułtowach. Należy nadmienić, że kościół św. Jerzego był w tym czasie kościołem parafialnym dla Niewiadomia Górnego (okolice kop. Hoym). Jego żona Anna (moja Starka), powiadomiona przez pracownika kopalni o wypadku, natychmiast pospieszyła do szpitala, by zidentyfikować ciało. Czasy były trudne. Szalała I wojna światowa. Ich trzeci, najstarszy syn Feliks (20 lat) w tym czasie już nie żył. Feliks zginął w styczniu 1915 lub 1916 roku w okolicach Stanisławowa, walcząc w armii cesarza Wilhelma z Rosjanami. Właściwie był ciężko ranny i zamarzł, leżąc 6 godzin na ponad 20-stopniowym mrozie, zanim został zniesiony z pola walki przez sanitariuszy.
Jako dziecko widziałem zawiadomienie o śmierci Ujka Feliksa, jakie rodzice otrzymali z frontu. Jako rodowity Ślązak uważam Naszą Krainę za Perłę Zjednoczonej Europy, gdzie nawet stary, podniszczony krzyż na zaniedbanym grobie może kryć w sobie nie lada historię, bujne życie wielkiej 13- osobowej śląskiej rodziny sprzed ponad 100 lat.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się