Trwa pompowanie wody z rozlewiska, na jakie natknęli się ratownicy w kopalni "Mysłowice-Wesoła". Dopiero za kilka godzin będą mogli przejść na drugą stronę. Ratownikom pozostaje nadal do pokonania około 170 m do miejsca, w którym - jak zakładają - znajduje się poszukiwany górnik.
Jak poinformował rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros, do godz. 14.30 usunięto około 84 m sześc. wody. - Oznacza to, w wersji optymistycznej, że za jakieś 8 godzin ratownicy, nie czekając, aż spąg, czyli czy dno muldy, będzie całkiem suchy, zdołają przejść na drugą stronę - tłumaczy. - W wersji pesymistycznej, ponieważ nie znamy rzeczywistej pojemności rozlewiska, może to trwać nawet 2 razy dłużej.
W. Jaros przyznał, że jest też zła wiadomość. - Prognozy meteorologiczne mówią o spadku ciśnienia pod wieczór. Jeżeli to nastąpi, wówczas - ze względu na wzrost stężenia gazów wybuchowych - może zajść konieczność wycofania ratowników.
Rzecznik wskazał, jak ważne jest obecnie wsparcie psychologiczne, na które mogą liczyć m.in. rodziny górników poszkodowanych w wypadku w kopalni. - Psychologowie rozpoczęli pracę już w nocy z poniedziałku na wtorek, bezpośrednio po zapaleniu czy też wybuchu metanu w kopalni - zapewnia.
Do katastrofy w kopalni "Mysłowice-Wesoła" doszło w nocy z 6 na 7 października. Najciężej poszkodowani górnicy, w stanie krytycznym, trafili do siemianowickiego Centrum Leczenia Oparzeń. Jeden z nich zmarł. Miał 26 lat, w kopalni pracował od 5 lat, osierocił 2-letnie dziecko.
Los ostatniego z górników przebywających w kopalni w dniu katastrofy, 42-letniego kombajnisty, nadal pozostaje nieznany. Akcję poszukiwawczą utrudniają niebezpieczne warunki panujące w rejonie, w którym zlokalizowano poszukiwanego.