Ratownicy prowadzący w kopalni Mysłowice-Wesoła akcję po poniedziałkowej katastrofie zakończyli budowę tamy przeciwwybuchowej. Ponowna próba wejścia do strefy zagrożonej zależy od oceny specjalistów analizujących sytuację pod kątem bezpieczeństwa.
10.10. Katowice (PAP) - Ratownicy prowadzący w kopalni Mysłowice-Wesoła akcję po poniedziałkowej katastrofie zakończyli budowę tamy przeciwwybuchowej. Ponowna próba wejścia do strefy zagrożonej zależy od oceny specjalistów analizujących sytuację pod kątem bezpieczeństwa.
Jak poinformował w piątek rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros, ratownicy będą mogli podjąć przeszukiwanie zagrożonej strefy po tym, gdy stężeje wypełniający tamę materiał szybkowiążący. Może to potrwać kilka godzin.
"W trybie pilnym zwołany został zespół specjalistów, współpracujący ze sztabem akcji. Rozpoczęcie penetrowania chodnika w kierunku miejsca, w którym ostatni raz był zlokalizowany poszukiwany pracownik nastąpi po ocenieniu, że jest to możliwe z uwagi na bezpieczeństwo ratowników" - wskazał Jaros.
W poniedziałek wieczorem w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Mysłowice-Wesoła doszło do zapalenia bądź wybuchu metanu. W strefie zagrożenia na głębokości 665 m znajdowało się wówczas 37 górników. 36 wyjechało na powierzchnię, 31 trafiło do szpitali. Jednego z górników, 42-letniego kombajnisty, dotąd nie odnaleziono.
W akcji stale uczestniczy 8-10 zastępów ratowników - to 40-50 osób. Ratownicy już parokrotnie podejmowali próby dotarcia do zaginionego. W środę pokonali ok. 200 m z ok. 700 dzielących ich od górnika. Warunki na ich drodze okazały się jednak na tyle trudne, że konieczna stała się budowa dodatkowego kanału wentylacyjnego, tzw. lutniociągu. Do czwartkowego popołudnia zabudowali lutniociąg na 150-metrowym odcinku, na którym mogli poruszać się bezpiecznie.
W czwartek rano zadymienie w wyrobisku ograniczało widoczność do pół metra. Wobec obawy o stabilność atmosfery w wyrobisku zdecydowano o budowie tamy przeciwwybuchowej. Tama składa się z dwóch oddalonych o prawie cztery metry ścian, które przegradzają chodnik. Przestrzeń między nimi wypełnia materiał szybkowiążący - łącznie wtłoczono tam ok. 50 ton tego materiału.
Tama ma służyć bezpieczeństwu ratowników. Stanęła w chodniku, którym powietrze dopływa do zagrożonego rejonu. W razie, gdyby wzrosło tam stężenie metanu, umożliwi odcięcie dopływu powietrza, aby zminimalizować ryzyko wybuchu czy ryzyko pożaru.
Po katastrofie do szpitali trafiło 31 górników. Według Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w szpitalach w piątek rano nadal przebywało 26 z nich.
Najciężej rannych umieszczono w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. W piątek leczono tam 19 górników, wśród nich siedmiu na oddziale intensywnej opieki medycznej. Jak podawali tamtejsi lekarze, ich stan nie zmieniał się. W czwartek specjaliści określali stan czterech górników z intensywnej terapii jako krytyczny, niestabilny, trzech innych z OIOM-u jako bardzo ciężki, ale stabilny, a leczonych na oddziałach "oparzeniówki" - ciężki, stabilny.