Ratownicy poszukujący zaginionego 42-letniego górnika w kopalni "Wesoła" budują tamę przeciwwybuchową. Potrwa to nawet dobę.
Zespół specjalistów zlecił budowę tamy na dolocie powietrza do rejonu zagrożonego, która będzie warunkowała dalszy postęp prac zespołu, budującego lutniociąg. Będzie to trwało ok. doby. Tama będzie miała prawie 4 metry długości, do jej budowy zużyte zostanie ok. 55 ton materiałów.
Zabudowywanie lutniociągu, prowadzącego w kierunku korytarza, którym wyprowadzane jest powietrze z rejonu, ratownicy rozpoczęli pod koniec nocnej zmiany. Na wylocie z zagrożonego rejonu nastąpił wzrost stężenia gazów wybuchowych.
- W tej chwili prace odbywają się dwutorowo - jeden zastęp buduje lutniociąg, drugi rozpoczął budowę tamy przeciwwybuchowej na wlocie do zagrożonego rejonu. Ta tama zabezpieczy nas przed gwałtownymi zmianami w atmosferze kopalnianej i uchroni przed ewentualnymi skutkami jakichś zdarzeń dynamicznych na miejscu. Pozwoli nam też na ewentualne szybkie zamknięcie wlotu do tego rejonu, żeby nie potęgować zagrożenia jakimś wybuchem - mówi Grzegorz Standziak, kierownik działu energo-mechanicznego KWK Mysłowice-Wesoła.
- Wybudujemy pierwsze 150 m (lutniociągu - przyp. aut.), bo tyle możemy wykonać bezpiecznie, potem będziemy musieli się zatrzymać, ale tego czasu oczywiście nie będziemy marnować. Dostarczymy tam kolejny materiał do budowy, tak żeby kiedy tama będzie zakończona, móc dynamicznie poruszać się do przodu.
Ratownicy są na dole cały czas, ale najprawdopodobniej dopiero jutro rano będzie można rozpocząć budowę kolejnego odcinka lutniociągu. - Tam są cały czas ludzie, akcja nie jest przerywana. Bezpośrednio w rejonie operuje od 8 do 10 zastępów, które na bieżąco się zmieniają. Praca idzie non stop. Tylko ludzie się zmieniają.
Na dole jest także lekarz oraz pogotowie pomiarowe, które sprawdza skład atmosfery kopalnianej po to, żeby w razie wykrycia zagrożenia móc szybko wycofać ludzi.