Jedno państwo, dwa światy. Pierwszy, w którym życie toczy się normalnie, ludzie robią zakupy, spacerują z wózkami. I tylko wszechobecne niebiesko-żółte barwy, zwisające z okien flagi, chorągiewki powtykane w szpary, pomalowane mosty obwieszczają narodową mobilizację. Świadczą o tym, że gdzieś za rogiem istnieje ten drugi, groźniejszy świat.
Wrócili z Ukrainy. Ponad 20 wolontariuszy ze Śląska. Pozostawili tam samochody terenowe, którymi przywieźli odzież termiczną, peleryny wojskowe, paramedyki, koce, żywność, zeszyty, książki dla dzieci. Akcję „Jestem Polakiem – wspomagam Ukrainę” zorganizowało katowickie Stowarzyszenie „Pokolenie”. Wrócili, ale mogło być różnie... – Wojna na Ukrainie jest rzeczywistością – stanowczo podkreśla Przemysław Miśkiewicz kierujący stowarzyszeniem. – To jest wojna, w której walczący Ukraińcy są absolutnie przekonani, że należy bić się o niepodległość i niezawisłość państwa. Warto zginąć za to. Choć to wojna pozbawiona całkowicie racjonalności. Według naocznych świadków regularna, wyszkolona armia jest mniejszością. Oddziały są złożone przede wszystkim z ochotników.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.