Zagadki detektywistyczne, eksperymenty naukowe, łamigłówki literackie oraz spotkanie z… duchami to niektóre atrakcje, jakie czekały na uczestników nocy w bibliotece.
„Strachy na lachy, a duchy pod poduchy... czyli Straszna Noc w Bibliotece pod Zegarem” to tytuł imprezy zorganizowanej przez Filię 28 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Katowicach.
- Pomysł zaczerpnęłam z własnego dzieciństwa. Zaczytywałam się wtedy w książkach awanturniczo-przygodowych m.in. Niziurskiego i Bahdaja. Teraz trochę tęsknię za taką literaturą. Równocześnie my bibliotekarze chcemy rozbudzić w najmłodszych wyobraźnię. Aby podobnie jak my w dzieciństwie potrafili z miski zrobić hełm, a z papieru piękny welon. Pragnęliśmy, by dzieci w tę jedną noc przeżyły coś niesamowitego – mówiła Barbara Róg-Ryszka, kierownik Filii 28.
Na noc do biblioteki przybyło 36 dzieci i młodzieży.
- Chętnych było o wiele więcej. Jeszcze w dzień imprezy musiałam odmówić przyjęcia sześciu osobom. Grupa jednak i tak jest bardzo liczna i zróżnicowana wiekowo. Najmłodsze dziecko ma sześć lat, a najstarsze to nastolatki kończące gimnazjum. Wszyscy to mieszkańcy naszej dzielnicy, czyli Podlesia - mówiła jedna z pracownic MBP, Marta.
Na początku dzieci przed głównym wejściem do biblioteki złożyły przysięgę, że będą dobrze się bawiły i nie przelękną się za bardzo strachów i duchów. Następnie każdy musiał wypić tajemniczą miksturę. W buteleczkach znalazł się m.in. wywar ze starych skarpet, płyn na porost włosów i inne „pyszności”.
- Trafiłam na nalewkę chwilowego zapomnienia. Jeśli dobrze wyczułam, był to sok wieloowocowy – opowiadała 9-letnia Marta Wilk, która do biblioteki trafiła dzięki dziadkowi. – Dziadziuś przeczytał o imprezie na plakacie i zapytał, czy nie chciałabym pójść. Bardzo chętnie się zgodziłam i jeszcze przyprowadziłam koleżankę Weronikę.
- Ja byłam już tutaj w nocy w zeszłym roku na spotkaniu z astronomem – dodaje 10-letnia Weronika Pająk. – Wtedy jednak spotkanie skończyło się przed północą. Dziś czeka nas zabawa do 6 rano. Mam nadzieję, że uda nam się nie zasnąć. Po przejściu przez pajęczynę nad głównym wejściem trafiłam na eliksir plątający język. Był bardzo słodki. Smakował jak nierozcieńczony syrop pomarańczowy.
Rodzice cieszyli się, że ich pociechy mają szansę przeżyć coś niezwykłego.
- Uważam, że to bardzo dobry pomysł. Dzieci będą miały szansę dowiedzieć się czegoś nowego. Gdy córka powiedziała mi o imprezie, od razu się zgodziłam – mówiła Dorota, mama Weroniki.
Po wypiciu napojów dzieci usłyszały legendę o Albercie von Schliesienie. Wraz ze swym przyjacielem Ambrożym był bibliotekarzem w Podlesiu. Ukradł jednak Ambrożemu powieść i wysłał na konkurs pod swoim nazwiskiem. Zwyciężył, ale nie cieszył się z wygranej, bo gryzły go wyrzuty sumienia. Poza tym przyjaciel go opuścił i nigdy się już nie spotkali.
Dzieci zostały oprowadzone po domu Alberta. W ogrodzie dowiedziały się o budynku Ochotniczej Straży Pożarnej, który kiedyś przylegał do biblioteki.
Po spacerze wszyscy brali udział w doświadczeniach pana Korka m.in. z dwutlenkiem węgla. Później przyszła pora na zagadki detektywistyczne przygotowane przez Dariusza Rekosza, autora książek dla dzieci.
- Przygotowałem dwanaście zadań, m.in. malowanie portretu pamięciowego raz ze słuchu, a raz na podstawie tekstu pisanego. Będziemy też rozwiązywali szyfry: tablicowy, przestawiony i z przesunięciem. Największa zagadka składa się z trzech części: krzyżówki, łączenia punktów na mapie oraz łamigłówki logicznej. Te trzy elementy doprowadzą do fragmentu książki. Tam będzie trzeba znaleźć słowo, a z niego ułożyć jak najwięcej nowych wyrazów – wyjaśniał D. Rekosz.