Do Częstochowy dotarła Tyska Pielgrzymka. Szła równym krokiem cztery dni.
W sobotę, ostatni dzień marszu, wyruszyli bladym świtem z Rudnika Małego. Po drodze mijali m.in. Starczę, Nieradę, Brzeziny. Po południu pielgrzymi przekroczyli bramy Jasnej Góry i z radością stanęli przed cudownym obrazem Czarnej Madonny. - Jesteśmy szczęśliwe, że Pan Jezus podarował nam ten czas trudu, modlitwy i oderwania się od codziennych spraw - mówią panie Walentyna i Alina. - Naprawdę trzeba Go uwielbiać, bo On nigdy nie zawodzi.
Wieczorem w kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej odbyło się nocne czuwanie, a o północy Msza św. Jutro pielgrzymi wrócą autokarami do Tychów.
Była to 32. piesza pielgrzymka z Tychów do Częstochowy. Najmłodsi jej uczestnicy mają zaledwie kilka miesięcy, najstarsi ponad 70 lat. Opiekę duchową nad pielgrzymami roztoczył ks. Stefan Nowok, proboszcz parafii św. Jadwigi w Tychach.
Wiele osób maszerowało na Jasną Górę po raz pierwszy. Do nowicjuszy należy Aleksandra Szpura. Mówi, że chociaż zawsze chciała pójść na pielgrzymkę, powstrzymywały ją obowiązki matki małych dzieci. - Teraz już synowie na tyle podrośli, że mogli zostać z tatą i babcią, a ja wyruszyłam do Częstochowy, przede wszystkim, by podziękować Bogu za ogrom łask - opowiada. - Na trasie ci, którzy idą po raz pierwszy, tak jak ja, otrzymali wiele pomocy i życzliwości od osób, które kolejny raz pielgrzymują. Dużo pielgrzymów podchodziło, pytało, jak się czujemy, czy mam nocleg, czy nie trzeba jakoś nam pomóc. Panowała serdeczna atmosfera. Jestem im bardzo wdzięczna.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się