Biskup z półpustyni

Papież wyznaczył dla brazylijskiej diecezji Zé Doca nowego biskupa z... Rybnika.

To o. Jan Kot, oblat. Urodził się w 1962 r. Makowie Podhalańskim, ale wychował na osiedlu w Rybniku-Boguszowicach. Także w Rybniku skończył technikum budowlane. W 1985 r. wstąpił do Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W Brazylii pracuje od 20 lat, z których większość spędził na bardzo trudnym, półpustynnym terenie na północy kraju.

Ludzie jedzą kaktusy

W 2009 r. odwiedził go tam ks. Piotr Larysz, obecnie stały katecheta w Knurowie, który pochodzi z tej samej parafii św. Barbary w „nowych” Boguszowicach. Wraz z nim do Brazylii poleciał pochodzący z Rudy Śl. ks. Michał Haśnik. – Byliśmy pierwszymi księżmi z Polski, którzy go tam odwiedzili. Bardzo się tym ucieszył. Przedtem byli u niego z wizytą tylko świeccy przyjaciele – mówi ks. Piotr.

Do ówczesnej parafii o. Jana goście jechali z lotniska w Recife przez dwa dni. – Jest tam sucho, ciepło i wszędzie daleko. Drogi są gruntowe. Jeśli leje, to przez miesiąc, i wtedy te drogi zamieniają się w rzeki. A kiedy jest susza, to ludzie jedzą kaktusy... Jeździliśmy z o. Janem po wodę aż 250 km do Petroliny terenowym pick-upem. A on po drodze odwiedzał pochodzących z parafii studentów, pytał, co u nich słychać, obok nikogo nie przeszedł obojętnie – wspomina ks. Piotr. – Troszczył się o młodych księży, także tych z sąsiednich parafii, zawsze pytał: „Czy czegoś nie potrzebujesz?”. To wspaniały duszpasterz i bardzo przyjazny człowiek. Zaszczepił w ludziach żyjących na tych półpustynnych terenach nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego i Matki Bożej Fatimskiej. Ma wielką pobożność maryjną, kiedy z nim jeździliśmy, odmawialiśmy w tym pick-upie Różaniec – dodaje.

Biskup z półpustyni   Ks. Piotr Larysz pokazuje miejsce na mapie Brazylii, w którym odwiedził o. Jana Kota, czyli biskupa nominata Przemysław Kucharczak /Foto Gość Epna jaszczurka

Biskup nominat Jan jest duszpasterzem w południowoamerykańskim stylu, jaki całemu światu prezentuje dziś papież Franciszek. – Kiedy odwiedzaliśmy brazylijskie rodziny, on nie czekał, aż go obsłużą, tylko szedł do kuchni i sam przygotowywał wspólny posiłek. Widać po nim zapracowanie, fizyczne zmęczenie, ale też wielką wiarę – uważa ks. Piotr.

W czasie, gdy odwiedzali go księża z Polski, o. Jan mieszkał w Campo Alegre do Fidalgo w ubogim, suchym stanie Piauí. Wciąż był w ruchu, odwiedzając z sakramentami 32 okoliczne wspólnoty, czyli wioski albo rodziny, które mieszkają blisko siebie.

Według ks. Piotra, biskup nominat jest po europejsku zapobiegliwy. Gdy był proboszczem, nie marnowała się na jego misji ani jedna kropla wody. Miejscowi bowiem często po prostu godzą się z tym, że nie mają wody. – On tymczasem zbierał deszczówkę, m.in. z dachu, dzięki temu wyhodował przy misji palmę kokosową, papaję, herbatę, a nawet bananowca – pokazuje na zdjęciach z Brazylii ks. Piotr.

Na gościach z Polski wielkie wrażenie robiły ogromne owady – wielka szarańcza czy pająki wielkości pięści. – Powiedział mi: „No, Piotrek, tu będziesz miał spanie”. Wchodzę do pokoju, a w nim taka epna jaszczurka na ścianie. Pytam: „Z nią?”. A on: „Nie martw się, to też jest stworzenie Boże, ono ci będzie służyło! Ta jaszczurka zje w pokoju wszystkie owady, dzięki niej nic ci do hamaka nie wejdzie” – wspomina wizytę u przyszłego biskupa ks. Larysz.

W Rybniku o. Jan Kot był ostatnio w lipcu. Jego siostra mieszka dziś w Szkocji, ale na cmentarzu w Boguszowicach leżą jego rodzice.

Diecezję Zé Doca na północy Brazylii obejmie prawdopodobnie w październiku. – Jak Bóg pozwoli, pojedziemy na sakrę biskupią w kilka osób z Boguszowic. Dzwoniłem do niego i wyczułem w jego głosie, że byłby tym bardzo wzruszony – mówi ks. Piotr.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..