Lokomotywowy Fred

Pasjonaci miniaturowych kolejek odwiedzili wystawę makiet kolejowych w Sosnowcu.

Przez salę gimnastyczną trudno było przejść. Maluchy przepychały się do pierwszych rzędów. Te, dla których zabrakło miejsca, rodzice brali „na barana”. Dorośli pasjonaci bawili się jeszcze lepiej, niż dzieci. - Przyjechałeś spóźniony ponad trzy godziny - wyrzucał jeden drugiemu. - To nie moja wina, na starcie byłem przed czasem. Ale było tyle pociągów, że zanim ruszyłem, już miałem opóźnienie. A ponieważ czas mknie bardzo szybko, to na stacji docelowej mam takie opóźnienie.

Amatorzy miniaturowych kolejek tworzą w internecie społeczność. - Porozumiewamy się za pomocą Forum TT. Około dwóch miesięcy przed spotkaniem ustalamy, kto może dać ile wagonów, lokomotyw, torów itd. Później planujemy trasę. Oczywiście, by to uczynić, musimy znać miejsce, w którym będziemy pokazywać nasze modele. Tę salę już znamy, bo jesteśmy tu szósty raz - wyjaśnia Adrian Pander z Chorzowa.

Oprócz miłośników kolejek z całej Polski przybyły również osoby z Węgier, Niemiec, Słowacji. Każda grupa przywiozła swój własny moduł. Niemcy mieli nawet most, pod którym odbywało się miniaturowe wesele i grała skoczna muzyka. - Bardzo mi się tu podoba. Przyjechałem z dziadkami, którym o wystawie powiedział sąsiad. Teraz namawiam ich, żeby kupili mi wagonik i parę torów. Ale na razie nie chcą się zgodzić - mówił 6-letni Michał Sigrid z Zabrza. - Nie, że nie chcemy, ale się wahamy. Wiem, co to znaczy mieć kolekcjonera kolejek w domu - tłumaczyła babcia Michała, Irmina - Mój tata chciał zarazić swoją pasją naszego syna. Zamiast tego czarowi kolejek uległ mój mąż. Przez lata zbierał te miniatury. Mieliśmy je w całym mieszkaniu. Niestety, przy przeprowadzce kolekcja uległa zniszczeniu.

Kolekcjonerzy przyznają, że to rzeczywiście wciągające, ale kosztowne hobby. Wydatek jednej lokomotywy to ok. 400 zł, wagonika 150 zł, a tory są jeszcze droższe. - Fredy też są drogie. Tak nazywamy urządzenie do sterowania kierunkiem i prędkością lokomotywy. To taki rodzaj pilota - tłumaczy Robert Sobczyk, który na wystawę przyjechał z małej miejscowości koło Olkusza. - Każda lokomotywa ma swojego Freda. Bez niego tabor trzeba by było pchać po szynach ręcznie. Początkujący kolekcjonerzy pożyczają sobie urządzenia między sobą.

Kolekcjonerzy zgodnie przyznają, że swoją pasją próbują zarażać innych. - Zaraziłem się tą pasją od kolegi. Jego tata od lat kolekcjonuje wagoniki - mówił 10-letni Kamil z Paniówek. - Na razie jeszcze nie mam własnego, ale jestem maszynistą. Prowadzę pociągi tym kolekcjonerom, którzy dziś zajmują się sprawami technicznymi.

- Sam pierwszą lokomotywę dostałem, gdy miałem 9 miesięcy. Urodziłem się w marcu, a na Boże Narodzenie dostałem podstawowy zestaw, czyli lokomotywę, trzy wagoniki i kawałek toru. Chociaż od tej pory minęło 39 lat, nadal uwielbiam kolejki - wyznaje A. Pander.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..