100. urodziny świętowała 19 stycznia Waleria Klus z Mysłowic.
Jubilatka urodziła się 19 stycznia 1914 roku w... Luksemburgu, w miasteczku Esch, obecnie drugim co do wielkości mieście w tym państwie. Mimo urodzenia na obczyźnie, pani Waleria jest od pół wieku Ślązaczką, mysłowiczanką. W Mysłowicach zamieszkała w 1964 roku.
Życia – jak mówi – nie miała złego, zdrowie, jak na taki wiek, dopisuje, choć – przyznaje – losy rzucały ją w różne miejsca, by wreszcie znalazła ostoję w Mysłowicach. Z Luksemburga, miejsca swojego urodzenia, przyjechała do Ostrowa Wielkopolskiego. Ślub wzięła w 1944 na Zaolziu, pracowała tam. Zna języki niemiecki i czeski, choć mniej się już nimi posługuje.
Mąż był inżynierem, więc na Śląsk przywiodła ich praca w przemyśle, a do Mysłowic – rodzina. Tu również podjęła pracę zawodową. Pracowała w Inspektoracie Oświaty. Wychowali z mężem córkę Joannę, ma jedną wnuczkę. Z córką mieszkają bardzo blisko siebie, na jednym piętrze bloku w centrum miasta, więc pani Waleria ma bliską i dobrą opiekę, ale radzi sobie znakomicie sama – jak zapewnia córka. Lubi jeszcze wyjść na zakupy, uwielbia czytać ksiązki, jest zapisana w bibliotekach w Mysłowicach i Katowicach. – Mama już chyba wyczytała wszystkie książki, jakie tam mają – dodaje córka Joanna.
Dostojna 100-latka jest osobą bardzo kontaktową i bardzo elegancką. Kiedyś obchodziła tylko imieniny, żeby – jak mówi z uśmiechem – nikt jej nie liczył lat, ale na świętowanie tej „setki” namówiła ją rodzina, bo to nie byle jaka okazja.