Ostatni uczestnik zwycięskiej dla Polaków bitwy wyrskiej z września 1939 roku został pochowany w Pszowie koło Wodzisławia Śląskiego.
Pogrzeb kapitana Franciszka Grzegorzka, 16 stycznia. Delegaci górników i Grupy Rekonstrukcyjnej "Śląsk", którzy przyszli w mundurach z emblematami 75. Pułku Piechoty z Chorzowa. To w nim w 1939 roku, jako kapral, walczył śp. Franciszek Przemysław Kucharczak /GN Kapitan Franciszek Grzegorzek miał 94 lata. Spoczął na cmentarzu w Pszowie w czwartek 16 stycznia.
Jeszcze przed II wojną światową Franciszek został zawodowym wojskowym. We wrześniu 1939 roku był już kapralem. Także z tego powodu jego wspomnienia z wrześniowej wojny obronnej Polski były ciekawe, bo patrzył na walki z Niemcami z szerszej perspektywy niż robiłby to zwykły szeregowy. Cztery miesiące przed śmiercią opowiedział o tym katowickiemu dodatkowi "Gościa Niedzielnego".
Wprowadzenie trumny śp. Franciszka Grzegorzka do bazyliki w Pszowie Przemysław Kucharczak /GN Kiery zostoł, wołoł: "Hilfe!"
Wspominał m.in. tak zwaną bitwę wyrską - jedną z nielicznych wygranych przez Polaków w wojnie obronnej, i dzień 2 września 1939 roku, w którym chwałą okryły się śląskie pułki Wojska Polskiego. Żołnierze Wehrmachtu, którzy podchodzili już pod Tychy, zostali wtedy zmuszeni do ucieczki na drugą stronę lasu wyrskiego, dzięki serii gwałtownych polskich kontrataków. Franciszek Grzegorzek wziął udział w jednym z nich, prowadząc 22 żołnierzy ze swojej drużyny. Biegli z bagnetami zatkniętymi na swoich mauserach, wraz z całym III batalionem górnośląskiego 75. Pułku Piechoty. Tak wspominał to w rozmowie z "Gościem Niedzielnym": "Porwalimy sie: »Huraaa!«. Pomoczylimy sie przez rzeczka Gostynka, ręczne granaty my ciepli do nimieckich okopów. A Nimce wyskakiwali i uciekali. Jak kiery zostoł, wołoł: »Hilfe!«. Gonilimy ich przez cały las, aż na jego zachodnio strona. Do tego kontrataku poszoł cały nasz batalion. Wiysz, jako to masa ludzi? Aż sześćset żołnierzy! Mielimy poczuci zwycięstwa".
Z lasu wyrskiego wycofał się ze swoją jednostką 3 września, bo Niemcy przerwali polski front na innych odcinkach. Do końca życia nosił pamiątkę po wojnie 1939 roku - odłamek w pobliżu mostka, z prawej strony. Został nim uderzony pod Zwierzyńcem na Roztoczu, gdzie skończyła się dla niego walka.
Jako syn i wnuk powstańców śląskich odmówił przyjęcia Volkslisty nr 3. Mimo wielu kłopotów, przetrwał okupację niemiecką, od 1942 roku pracując w kopalni „Anna” w Pszowie. Był górnikiem do emerytury w 1974 roku i doszedł do stanowiska kierownika oddziału.
Franciszek Grzegorzek we wrześniu 2013 roku Przemysław Kucharczak /GN Żegnamy całe pokolenie
Do końca życia pozostał sprawny intelektualnie, miał doskonałą pamięć. - Z nim żegnamy pokolenie, które kierowało się w życiu hasłem: "Bóg, Honor, Ojczyzna". To ważne nie tylko dla naszego Pszowa, powiatu wodzisławskiego czy województwa śląskiego - mówił na pogrzebie ks. prał. Józef Fronczek, proboszcz bazyliki w Pszowie. Wspominał właśnie to wypisane na wojskowych sztandarach hasło. - Polacy zawsze gromadzili się wokół tego sztandaru i tej idei - powiedział. Podkreślał, że nieprzypadkowo Bóg jest tu na pierwszym miejscu, podobnie jak wśród dziesięciu przykazań. Tłumaczył, że jeśli człowiek nie ma uregulowanego stosunku do Boga, nie zrealizuje w swoim życiu także kolejnych przykazań i innych zadań.
- Drugim słowem jest "Honor". Brakuje nam go dzisiaj i w życiu prywatnym, i społecznym. Zobowiązujemy się, przysięgamy, a potem wszystko się rozmywa - stwierdził ks. Fronczek. - I "Ojczyzna". Dzisiaj mówi się, że ojczyzna nie jest taka ważna, że ważniejsze jest, żebyśmy byli wszyscy jednym ludem. Jednak, moi drodzy, nie możemy żyć bez matki. To dzięki rodzicom zaistniałeś, dzięki nim żyjesz, jesteś na tym świecie. W dzisiejszym świecie ludzie tracą często relację z rodzicami. Świętej pamięci Franciszek reprezentował to pokolenie, które stawiało Boga na pierwszym miejscu, było honorowe i oddawało życie za ojczyznę – powiedział.
Ks. Fronczek wspominał też, jak pan Franciszek zawsze zabiegał, żeby uroczystości państwowe zaczynały się Mszą świętą. - On miał świadomość, jaką rolę w życiu człowieka odgrywa Bóg. Był honorowy, był zawsze obecny tam, gdzie go zapraszano, jeśli się do przyjazdu zobowiązał. I kochał ojczyznę. Dzielił się wspomnieniami nie dlatego, żeby powiedzieć, że dawniej było inaczej i pięknej, ale po to, żeby przekazać idee młodemu pokoleniu - stwierdził.
W pogrzebie kapitana Franciszka Grzegorzka uczestniczyli młodzi mężczyźni z Grupy Rekonstrukcyjnej - Grupy Operacyjnej "Śląsk", ubrani w polskie mundury z września 1939 roku . Rekonstruują oni działania wszystkich trzech śląskich pułków piechoty, w tym 75. PP z Chorzowa, w którym służył śp. Franciszek Grzegorzek.
Przeczytaj też tekst „Gościa katowickiego” z września 2013 roku: Francik, ty żyjesz!