Trumna stała na płycie boiska, a wielki tłum kibiców odmawiał za zmarłego piłkarza Różaniec.
Stadion Ruchu, 7 listopada 2013 r., pożegnanie Gerarda Cieślika. Modlitwę prowadzą księża-kibice Lucjan Bienek i Mirosław Friedrich Przemysław Kucharczak /GN To był niezwykły widok: wzruszeni kibice, często w niebieskich szalikach, w skupieniu się modlili, a nawet nucili dobiegającą z głośników między dziesiątkami Różańca piosenkę z gitarowym akompaniamentem: "Niech Pan prowadzi Cię naszą pieśnią w kwiaty niebieskich łąk!". Wszyscy byli wpatrzeni w trumnę stojącą na murawie stadionu przy ul. Cichej 6 w Chorzowie i przykrytą flagą w barwach klubu.
A kiedy wspólna modlitwa się zakończyła, głos zabrał ks. Mirosław Friedrich, proboszcz ze Studzienic pod Pszczyną i żarliwy kibic Ruchu. Wspominając Gerarda Cieślika, zacytował piosenkę kibiców: "Za Ruch, za HKS! Pójdziemy aż po życia kres!". - Nasze chorzowskie królestwo niebieskie jest malutkie. Boże królestwo niebieskie jest ogromne. Panie Gerardzie, jak już tam bydziecie, jak już sie pogrocie w szkata z księdzem Gębałą i trenerem Jezierskim, jak już łobgodocie wszystkie szpile z Ernestym Wilimowskim, Jerzym Wyrobkiem i Henrykiem Duszą, to porzykejcie* tyż za nas, żeby sie nom tu powodziło. A my porzykomy za ciebie, żebyś w tym królestwie niebieskim był na wieki. Panie Gerardzie, nie mówimy: "Żegnaj!", mówimy: "Do widzenia!" - zawołał.
Chwilę później zerwały się na pożegnanie tego niezwykłego człowieka, małego wzrostem i wielkiego duchem, wielkie oklaski, a w końcu śpiew na pożegnanie: "To my, chłopcy ze Śląska! Zna nas cała Polska! Za Ruch, za HKS! Pójdziemy aż po życia kres!".
*rzykać - to po śląsku modlić się (od słów rzec, rzekł)