Nowy numer 13/2024 Archiwum

Jest drewniana, będzie murowana?

- Naśladujemy Chrystusa z Nazaretu - mówi brat Damian podczas popołudniowej pracy na roli. - Tak? A kim jest ten Chrystus? - pyta zaciekawiony czarnoskóry mieszkaniec wioski. W poniedziałek w redakcji "Gościa Niedzielnego" odbyło się spotkanie z Misjonarzami Pokoju.

Z dalekiej Afryki, znad Zatoki Gwinejskiej, z pełnej problemów i niedokończonych spraw Nigerii przybyli na Śląsk trzej bracia. Mówią o sobie, że są zakonem żebraczym. Nie mają swoich pieniędzy. Żyją z pracy własnych rąk. Ich zadaniem jest dawanie nadziei tym, którzy ją utracili. Brat Damian Lenckowski z Bydgoszczy i jego dwaj czarnoskórzy nigeryjscy towarzysze - Raphael Onyebueke Ekene i Kelvin Ugwuja Gilbert - tworzą Wspólnotę Misjonarzy Pokoju. Pomimo młodego wieku i faktu, że dopiero w afrykańskich wioskach uczył się języków i miejscowych obyczajów, brat Damian dokonał już rzeczy niebywałych.

- Przyjeżdżamy do Polski co roku. Kiedy byliśmy ostatnio, dzielnicę Bomadi, w której mieści się nasz wikariat, dotknęła powódź. Wizyta w Polsce pozwoliła nam zorganizować pomoc dla tych najbardziej potrzebujących. Udało nam się zdobyć pożywienie, m.in. ryż, fasolę - opowiada polski misjonarz. Od tamtej pory, przy wsparciu "Małego Gościa", wybudowali 10 studni głębinowych i przetwórnię wody pitnej z ogrodzeniem. W wioskach stworzyli specjalne punkty z kranami do czerpania czystej wody. Starczyło im pieniędzy, by kupić samochód konieczny do jej transportu. Dzięki temu mniej ludzi umrze przez picie skażonej wody z Nigru. Z powodu złej jakości dróg i braku szpitala, chorych wożą motorem 100 km do przychodni lub sami aplikują leki. Ostatnio kupili ziemię i postawili drewnianą szkołę. Okazało się, że to za mało. - Nasza szkoła bardziej przypomina stodołę - zauważa brat Kelvin, syn wodza nigeryjskiej wioski. Pomimo braku pieniędzy, Ministerstwo Edukacji dało im pół roku, by postawić szkołę murowaną. Misjonarze Pokoju na terenie Polski będą do 26 listopada.

W trakcie czterodn Jest drewniana, będzie murowana?   Misjonarze Pokoju przed katedrą w Katowicach ks. Paweł Łazarski /GN iowej wizyty w woj. śląskim odwiedzili m.in. Częstochowę i Rybnik. - Nie jest łatwo znaleźć parafię, która mogłaby się na nas otworzyć. Każda ma swoje problemy i plany. Nasza wspólnota znana jest w wielu diecezjach, ale pomoc jest znikoma - dodaje. Jedyna placówka braci znajduje się w Nigerii, przez co nie mają własnych pieniędzy. - Wierzę, że Pan Bóg pozwoli nam na więcej. Naprawdę Polskę błogosławię przez to, co dla nas już zrobiła i robi nadal - mówi z przejęciem i szczerym uśmiechem brat Kelvin. Misjonarze Pokoju nie poddają się i wytrwale dążą ku realizacji swoich planów. - Chcemy mieć także własny szpital - opowiada brat Raphael. - Wiele dzieci i kobiet umiera w trakcie porodu. Ludzie często nie są w stanie przeżyć podróży do szpitala, który oddalony jest o 200 km - mówi Nigeryjczyk.

W poniedziałek 7 października w redakcji "Gościa Niedzielnego" odbyło się spotkanie z misjonarzami. Wyświetlali slajdy i opowiadali o sytuacji panującej w Nigerii. - Codziennie pracujemy wspólnie z mieszkańcami wiosek. To pokazuje im, że jesteśmy na równi. Poprzez pracę i nasze świadectwo życia głosimy Chrystusa. Oni sami, ciekawi naszej działalności, dopytują się po co to robimy i kim jest Jezus Chrystus. Liczba wierzących katolików zwiększyła się o 200%, jednak to i tak zaledwie 300 osób z 16 tysięcy - podkreśla brat Damian.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy