V edycję "Odpustu u babci Anny" zorganizowała parafia św. Anny w Janowie i Centrum Aktywności Lokalnej w Nikiszowcu.
- Święta Barbara zwykle wita nas takim śniegiem i mrozem, że śmiejemy się, iż zwożą go do nas z okolic. Natomiast dziś św. Anna dała nam żar z nieba - tak witała zwiedzających katowicki Nikiszowiec Ewelina Soska, która jako przewodnik prowadziła grupy podczas V edycji "Odpustu u babci Anny". Imprezę zorganizowała parafia św. Anny w Janowie i Centrum Aktywności Lokalnej w Nikiszowcu.
- Nie przypuszczałem, że czerwona farba była kiedyś najtańsza i dlatego wszystkie okna w tej dzielnicy mają taki kolor. Poza tym najbardziej podobało mi się jedyne niewymieniane okno, które przewodniczka pokazała nam przy ul. Zamkowej - dzielił się swoimi wrażeniami Mariusz z Krakowa. Jego żona nie mogła odżałować, że nie zabrali ze sobą aparatu, ale - jak stwierdziła - na pewno jeszcze do Nikiszowca wrócą. O imprezie dowiedziała się podczas Art Naif Festiwalu.
- Właściwie to dzięki temu festiwalowi jest dzisiejszy festyn - wyjaśnia Anna Skiba ze Stowarzyszenia "Fabryka Inicjatyw Lokalnych", realizator Centrum Aktywności Lokalnej w Nikiszowcu. - W 2008 roku jarmark Art Naif Festiwalu zbiegł się w czasie z tradycyjnym odpustem św. Anny. Postanowiliśmy wtedy połączyć oba wydarzenia. Mieliśmy już pewną wprawę, bo w czasie, gdy obchodzona jest Barbórka, organizujemy jarmark bożonarodzeniowy. Proboszcz się zgodził i od tego czasu mamy odpust rodzinno-piknikowo-festiwalowy.
Wśród tegorocznych atrakcji były karuzele, dmuchane zjeżdżalnie, trampoliny. Strażacy zadbali też o to, aby nikt się nie przegrzał i ustawili węże z wodą. Głodni mogli posilić się ciastkami lub zjeść obiad w restauracji, która dziś przeniosła swoją siedzibę pod chmurkę. Na rynku wystąpili: Krakowski Teatr Uliczny „Scena Kalejdoskop”, Orkiestra Dęta KWK "Wieczorek" pod batutą Andrzeja Pisarzowskiego, Iroxana z zespołem dziecięcym i Roberto Zucaro.
- Po raz pierwszy przyjechałam tutaj w zeszłym roku. I żałuję, że nie bywałam tu wcześniej, bo jest tak pięknie. Jest dobra zabawa i chętnie pomagam córce przy stoisku - mówi Ryszarda Nowak z Tychów. - Trafiłyśmy tutaj dzięki poczcie pantoflowej. Mama koleżanki powiedziała mi o tym miejscu i już po raz drugi wystawiamy tutaj nasze wyroby - dodaje jej córka Karolina Zaręba.
A chętnych do oglądania stoisk z rękodziełem nie zabrakło. Zwłaszcza że było na nich wszystko - od ręcznie robionej biżuterii, przez ceramikę, koronki, zabawki, po obrazy.