W sobotę w Katowicach w samo południe dominowały żółto-niebieskie barwy. Marsz Autonomii Śląska już po raz VII przeszedł ulicami Katowic.
„Autonomia jest wspaniała, bo Śląsk syty, Polska cała” – krzyczeli członkowie i sympatycy Ruchu Autonomii Śląska, maszerując ze stumetrową flagą śląską na trasie między placem Wolności a placem Sejmu Śląskiego. Mimo deszczowej pogody, marsz zgromadził sporą grupę autonomistów, pochodzących nie tylko ze Śląska, ale też z zagranicy. Jak mówią, łączy ich przywiązanie do Górnego Śląska i jego tradycji. – Śląskość to nasze poczucie narodowe, tożsamość, również duma z przynależności do tej ziemi i narodu śląskiego – mówią Ewa i Adam Kopczyńscy z Czerwionki, sympatycy RAŚ, którzy deklarują się jako patrioci śląscy.
Autonomia, jakiej chce RAŚ, ma być ustanowiona przez regionalny parlament dzięki uchwaleniu konstytucji śląskiej. W ten sposób Śląsk miałby więcej wolności politycznych, społecznych, tym samym nie będąc zależnym od rządu polskiego. Z postulatami autonomistów nie zgadzają się członkowie Ligi Obrony Suwerenności, którzy z biało-czerwonymi flagami i transparentami zgromadzili się na ulicy Jagiellońskiej. – Śląsk dla nas jest częścią Polski. Kochamy ten region, jego tradycje, ale nie można odrywać go od państwa. Jeśli postulaty RAŚ zostaną wprowadzone w życie, to wtedy potęga Niemiec – polityczna, ekonomiczna – wspierając mocno mniejszość niemiecką, może doprowadzić do przekształcenia Śląska w niemiecki land. A tego nie chcemy – podkreśla Ewa Wójcik z Katowic. Jak zgodnie zaznaczają członkowie LOS, nie ma narodowości śląskiej, jest natomiast gwara i tradycja, którą należy pielęgnować, ale w sposób polski.