Łatwo przyzwyczajamy się do luksusu?
W niedzielę postanowiłam skorzystać z usług Kolei Śląskich (uprzedzam zniechęconych - to nie będzie kolejny tekst "kopiący leżącego"). Udało mi się w miarę sprawnie kupić bilet w internecie, co było dużym ułatwieniem w podróży. Niemile zaskoczył mnie jedynie fakt, że podróż z Katowic do Wisły trwa 2,5 godziny - na tej trasie pociągiem jechałam chyba tylko raz i wydaje mi się, że wtedy podróż nie była aż tak długa.
Dzięki niedzielnej wycieczce mogłam się przekonać, że Koleje Śląskie ciągle budzą pozytywne skojarzenia. Dowód? Na peronie zebrała się spora grupa pasażerów. Ok. 15 minut przed planowanym odjazdem podjechał stary pociąg, żywcem wyjęty z otchłani PRL, jaka ciągle króluje na polskich torach. I nikt z pasażerów nawet się nie ruszył. Wszyscy zaopatrzeni w bilety na trasę Katowice-Wisła cierpliwie czekali. Dopiero po chwili z pociągu wysiadła jego kierowniczka w uniformie pracowników KŚ. I wtedy ktoś zapytał z niedowierzaniem: "To ten pociąg jedzie do Wisły?". Pani z przepraszającym uśmiechem spokojnie wyjaśniła, że dziś wyjątkowo został podstawiony stary skład. Ta sytuacja powtarzała się w przypadku większości pasażerów. Wielu z nich długo nie chciało uwierzyć, że pojedzie takim starym pociągiem.
Do luksusu łatwo się przyzwyczaić. To racja. A podróż (nawet dwuipółgodzinna) w nowoczesnym, jasnym i klimatyzowanym pociągu jest po prostu przyjemniejsza. Ale ten przypadek pokazuje, oprócz tych oczywistych prawd, jeszcze coś - pasażerowie, mimo tych wszystkich negatywnych posunięć, potknięć i błędnych decyzji, wciąż kojarzą Koleje Śląskie z wysoką jakością usług. Być może planowana od 22 lipca zmiana rozkładu będzie krokiem, który przerwie zaprzepaszczanie tego kapitału. Nie, nie chcę ogłosić - wbrew mojemu redakcyjnemu koledze - że Koleje Śląskie są spoko. Wiele rzeczy zostało bezpowrotnie zniszczonych. Wiem jednak, że wielu pasażerów ciągle myśli o KŚ jako o tych, którym udało się zerwać chociażby z siermiężną estetyką wagonów i podnieść komfort jazdy do standardów europejskich. A to już jest dużo.