Stary, bo ponad 120-letni, drewniany ołtarz trafił do Muzeum Miasta Mysłowice.
Autorem tego przepięknego, zabytkowego dzieła jest Wojciech Bożek, prosty, ale jakże utalentowany drwal z Krasów, który miał swój warsztat przy ul. Plebiscytowej, na tzw. Krzywym Końcu. Rzeźbił przeróżne cudeńka, którymi zachwycały się okoliczne dzieci i dorośli. Były to stajenki bożonarodzeniowe, zabawki drewniane i "święte figurki".
Ołtarz przekazany został do muzeum przez prawnuka artysty Adama Głatkiego z Larysza. Tu - jak powiedział dyrektor Muzeum i zarazem artysta plastyk Adam Plackowski - poddany zostanie renowacji, by cieszyć potem oczy odwiedzających. Dotąd ołtarzyk był co roku ozdobą procesji Bożego Ciała w dzielnicach Larysz i Krasowy.
Artysta pracował nad nim prawie dwa lata. Ołtarz ma prawie 4 m wysokości. Doskonale wkomponował się w puste muzealne miejsce. Jest dokładnie taki wysoki i taki szeroki, jak było potrzeba, by mógł zmieścić się w sali muzealnej. - Zdaje się, że właśnie został stworzony „pod wymiar” tego muzeum - mówi A. Plackowski. - To nasz największy, obok starego zegara strefowego, nabytek. Jego widok zapiera dech już przy samym wejściu do placówki.
Ołtarz zdobiony jest figurkami św. Antoniego i Matki Boskiej. Pośrodku znajduje się salezjański obraz Matki Bożej Wspomożycielki, koronowanej ponad 100 lat temu w Turynie. Ołtarz ma wieżyczki w stylu neogotyckim.
Na prośbę prawnuka artysty o ołtarz przez lata dbała rodzina Palków. Co roku wystawiany był w czasie procesji w Laryszu (parafia św. Jacka w Morgach). W tym roku jednak był ozdobą krasowskiej procesji w parafii św. Józefa. Stanął dokładnie w tym miejscu, gdzie wystawiony był pierwszy raz, czyli przy ul. PCK. Tam niegdyś stała chata, która została przeniesiona do skansenu w Chorzowie.
Ten ołtarzyk, wystawiany co roku na procesje przy ul. Sienkiewicza, pamięta wielu. Wyglądał tam pięknie i przyciągał wzrok, jednak jego 4-metrowa konstrukcja na tle domów, kwiatów i drzew "traciła się". Dopiero w muzeum możemy oglądać go w całej okazałości. - Nie będzie strojony jak na procesje, by można oglądać jego prawdziwe piękno, zastygłe w tym ponadwiekowym drewnie - mówi A. Plackowski.