Odszczekuję

Ponad dwa miesiące temu narażałem się wielu z Państwa tezą, że te Koleje Śląskie wcale nie są takie złe. Pora odszczekać.

Byłem wśród tych, którzy na początku roku przesiedli się do pociągów Kolei Śląskich. Kupowałem nawet miesięczne. Teraz, po likwidacji około 40 proc. połączeń i podwyżce cen biletów, musiałbym upaść na głowę (jeszcze bardziej), żeby w tej sytuacji wydawać pieniądze na bilet miesięczny. Na linii, którą jeżdżę, w godzinach szczytu pociągi kursują jeszcze nieźle. Ale jak wrócisz do domu, jeśli pracujesz trochę dłużej? Na takiego przewoźnika nie można liczyć.

Koleje Śląskie bronią się, że musiały ciąć połączenia, żeby nie zbankrutować. Nie wszyscy eksperci się zgadzają, czy właśnie ta forma wyjścia z kłopotów finansowych ma sens. Ale ja nie o tym. Chcę tylko przypomnieć, że Koleje Śląskie przed katastrofą z grudnia zeszłego roku, czyli pod władzą poprzedniego zarządu, działały całkiem dobrze. Koleżanka, która przez parę miesięcy mieszkała w Kolonii, po powrocie do swojego Zagłębia mówiła z dumą, że standard w śląskich "elfach" jest wyższy niż w pociągach niemieckich. Koleje Śląskie miały też o wiele niższe koszty niż inne działające w Polsce spółki kolejowe, które tak zasiedziały się w PRL, że do dzisiaj zapomniały z niego wyjść. Samorząd województwa śląskiego wyraźnie oszczędzał na połączeniach, których obsługę zlecił "Śląskim".

Oczywiście, to się zawaliło w grudniu zeszłego roku, kiedy Koleje Śląskie próbowały przejąć wszystkie połączenia w województwie. Zawaliło się z wielu przyczyn. Generalnie spółka okazała się za młoda, żeby udźwignąć kilkakrotne rozrośnięcie się w bardzo krótkim czasie. Tamta katastrofa była początkiem trwających do dziś kłopotów.

Z dzisiejszej perspektywy widać jednak, że mieszanie z błotem poprzedniego Zarządu Kolei Śląskich z prezesem Markiem Worachem na czele było niesprawiedliwe. Bo było kilka mediów, które w grudniu i styczniu nie poprzestały na krytyce - co było uprawnione - ale starały się tych ludzi zniszczyć i wdeptać w ziemię. I w dużej mierze im się to udało. Dla mnie szczytem był atak wysłannika TVN24, który podczas transmitowanej na żywo konferencji dopytywał, czy wiceprezes Kolei Śląskich złożył prawdziwe oświadczenie o niekaralności. Zaszczuty, blady jak ściana wiceprezes złożył rezygnację i wyszedł z sali. Później okazało się, że owszem, był w przeszłości skazany na grzywnę, ale ten wyrok uległ już zatarciu. Jego oświadczenie było więc prawdziwe.

Dziennikarze, którzy robili takie numery, też powinni odszczekać. Tak, jak ja teraz odszczekuję, że Koleje Śląskie są w porządku.

Zobacz też tekst i galerię zdjęć dotyczące czeskich wagonów, które wycofują Koleje Śląskie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..