Dzień tego i owego

Rzecz o budowaniu mitologii i wspomnieniach z dzieciństwa.

Pamiętam pierwsze wolne wybory. To znaczy prawie wolne, bo przecież większość mandatów była już podzielona. Byłam wtedy małą dziewczynką i choć nie za bardzo wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi, czułam powagę sytuacji. W głosowaniu towarzyszyłam moim rodzicom. Pamiętam ogromną kolejkę, w której musieliśmy stać. Wyglądało to tak, jakby każdy chciał zagłosować w Katowicach, w małej szkole w Bogucicach. Jak dziś pamiętam nawet układ lokalu wyborczego, choć nigdy później w nim nie byłam (w tym okręgu wyborczym moi rodzice głosowali tylko jeden raz). Pamiętam, że moja mama trochę się denerwowała kolejką - tłum wił się na korytarzu, schodach i ulicy przed lokalem wyborczym, a mama była w zaawansowanej ciąży. Kilka dni później urodził się mój brat. Ale cierpliwie czekaliśmy na swoją kolej, by oddać głos.

Pamiętam to wszystko. W swoim dziecięcym pojmowaniu świata wiedziałam, że to ważna chwila. Ale jakoś nie czuję potrzeby, by tworzyć z tego jakąś mitologię narodową, co uparcie lansuje prezydent Bronisław Komorowski. Podchwyciła to m.in. telewizja TVN, która przez cały dzień na swoim kanale informacyjnym przypomina o "Dniu Wolności". Mam wrażenie, że działa tutaj zasada zajmowania zbiorowej wyobraźni kolejnym świętem. Owszem, musimy dbać o historię, pamiętać o ważnych wydarzeniach, ale czy do tego koniecznie musimy proklamować kolejne święto? Zresztą podejrzanie nawiązujące w nazwie do amerykańskiego "Dnia Niepodległości'. Nie słyszałam na szczęście o tym, by dziś organizowano pokaz sztucznych ogni - tej amerykańskiej metody świętowania już bym nie zdzierżyła.

I jeszcze jedno: poseł PiS Marcin Mastalerek zwrócił uwagę, że prezydent w swoich opowieściach o 4 czerwca już kilka razy zmieniał poglądy. Najpierw twierdził, że głosował z ciężkim sercem, bo nie podobał mu się zawarty wówczas kompromis. Później nawoływał do świętowania tej wspaniałej daty: opowiadał m.in. dzieciom podczas Dnia Dziecka, że to były wyjątkowe chwile. Przecież to jedno drugiego nie wyklucza, powie ktoś. Tak, ale jego małżonka w wywiadzie dla jednej z kolorowych gazet mówiła, że nie byli z mężem głosować 4 czerwca i teraz żałują. Trochę się sypie ta mitologia. I pewnie dlatego serwisy informacyjne, pisząc o uwagach posła Mastalerka, twierdzą, że jest to "atak na prezydenta"...

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..