Kult maryjny nie jest w naszych obu krajach tylko świadectwem historii czy sztuki, ale jest przede wszystkim pierwiastkiem naszego życia duchowego.
Pochodzę z Hradca Králové, miasta, które od czasów niepamiętnych jest przystankiem na drodze z Pragi do Wrocławia i z powrotem. Kłodzko wytworzyło także kościelną jedność w ramach archidiakonatu Hradec Králové, trwającego ponad cztery wieki. Przyjeżdżam z Pragi, która była duchowym centrum hrabstwa kłodzkiego do lat 70. ubiegłego wieku. Śląsk nazywali i nazywają artyści i historycy perłą. Nie można zrozumieć czeskiej historii bez historii Śląska. Historii zarówno kulturowej, ekonomicznej, jak i politycznej. Jestem wdzięczny, że mogę dziś przeżywać prawdziwość słów prymasa Polski kard. Augusta Hlonda, gdy nazywał Piekary chlubą, skarbem, tradycją, sprawą serca i świętą potrzebą Ślązaków, co potwierdzają także słowa waszego i naszego nuncjusza Francesca Marmaggiego, który napisał: „Dopiero teraz rozumiem pobożność śląskiego ludu”.
Piekary to jest serce całego Śląska i archidiecezji. Moja droga do was jest, jak gdyby, pewnym refrenem Najświętszej Maryi Panny Piekarskiej i naśladuje drogę do Pragi przez Hradec Králové i z powrotem. Jej droga do nas była na zaproszenie cesarza Leopolda I, a ta wielka opiekunka Śląska ochroniła Pragę i moje rodzinne miasto Hradec Králové przed zarazą morową, przed dżumą. Dlatego jest również patronką miasta Hradca Králové, a widok ukazujący obecność łaskami płynącego obrazu w roku 1681 jest często publikowany w przewodnikach waszego sanktuarium. Dla mnie zawsze było to przypomnieniem opieki Matki Bożej nad naszym miastem, co dokumentowały obrazy zawieszone na szczytach domów. Jestem, abym z wami, mężczyznami ze Śląska, składać podziękowanie Maryi Pannie za Jej pomoc i wstawiennictwo, którego potrzebujemy i dziś, gdy wielu by się mogło zdawać, że życie w wolności będzie łatwe i możliwe bez jakiejkolwiek odpowiedzialności. To są konsekwencje kryzysu, ale i poczucia rezygnacji, czasami może i bezcelowości życia, którego doświadczamy po obu stronach granicy. My jesteśmy tutaj, w Piekarach, abyśmy oddali cześć naszej Matce, Matce Jezusa Chrystusa, naszego brata. Tak, jak mówimy do Boga: „Ojcze nasz”, tak możemy do Maryi Panny mówić: „Matko Kościoła”, „Matko nasza”. Wiemy, że właśnie tę duchową adopcję nam przekazał Pan, gdy umierał na krzyżu. On naprawdę bardzo nas kochał, skoro w tym momencie o nas nie zapomniał i powierzył nas swojej i naszej Matce. Możemy powiedzieć, że to jest testament Jezusa, w którym przekazuje dosłownie wszystko, co ma na tej ziemi – swoją Matkę. To jest też i powód, dlaczego do podstawowych modlitw chrześcijanina należą „Ojcze nasz” i „Zdrowaś, Maryjo”. Z tych modlitw składa się Różaniec. Modlitwa „Ojcze nasz” jest bramą, przez którą przyjmujemy Eucharystię. Ojciec i matka, dziecko, syn i córka to jest rodzina. To jest podstawa życia społeczeństwa i Kościoła. Wielu z nas się wydaje, że Kościół już nie musi w naszym życiu odgrywać takiej roli, jak to miało miejsce w czasach ucisku i dyktatury. Wielu z nas się wydaje, że to samo odnosi się do roli rodziny. Nic bardziej błędnego. Trzymajmy się testamentu naszego najlepszego Przyjaciela. Nie pogardzajmy Jego dziedzictwem i Jego darem. Wielki prymas Polski kard. Stefan Wyszyński cytował przysłowie polskie i czeskie: „W potrzebie poznajesz przyjaciela”. Udowodnijmy, że i nasz Przyjaciel doświadcza naszej przyjaźni.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się