„W dniu dzisiejszym o godz. 2.30 wyruszyła pielgrzymka mężczyzn do Piekar Śląskich” – w jakiej parafii było ogłoszenie tej treści?
Ani w Katowicach, ani w Rybniku, ani w Mikołowie. Nawet Jastrzębie się nie załapało. Bo o tej porze swoje pielgrzymowanie do Piekar Śl. rozpoczęli mieszkańcy Mesznej niedaleko Szczyrku. Dwoma autokarami przyjechali do Katowic, skąd pieszo udali się dalej. Dołączyli do zaprzyjaźnionej parafii Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa w Katowicach-Piotrowicach.
Trzeźwiące spotkanie
Jak silnym doznaniem może być widok pielgrzymujących mężczyzn, przekonał się pewien człowiek wracający z sobotniej imprezy. Przy przechodzeniu przez jezdnię dosłownie wpadł na pielgrzymów z Piotrowic. Dopiero przed krzyżem stanął jak wryty. O jego przeżyciach świadczy rozmowa telefoniczna, podczas której nie potrafił wyjść ze zdziwienia, że o 4.30 przez miasto „idą z Drogą Krzyżową”. Takich maszerujących grup, łamiących medialne stereotypy o kryzysie wiary wśród mężczyzn, było tego ranka znacznie więcej, bo do Piekar szli pielgrzymi nie tylko z naszej archidiecezji. Metropolita katowicki, witając ich wszystkich na piekarskim wzgórzu, zaapelował o większe wsparcie rodziny ze strony władz państwowych. „Gwałtem na sumieniach” nazwał inicjatywy pełnomocnika rządu ds. równego traktowania i Ministerstwa Edukacji Narodowej, które niszczą podstawowe wartości moralne. Przypomniał elementarną zasadę, że to rodzice mają pierwsze prawo do wychowywania swoich dzieci. Zwrócił uwagę na wielki problem, jakim obecnie jest w naszym kraju bezrobocie wynoszące 14 proc. Poprosił pielgrzymów, aby nie zapominali o uczestnictwie w niedzielnej Mszy św. Nawiązał w ten sposób do odbywającego się przed majową pielgrzymką Sympozjum Piekarskiego, które w tym roku podjęło temat świętowania niedzieli. Abp Skworc swoje słowo skierował do tysięcy pielgrzymów, wśród których był też prezydent RP Bronisław Komorowski.
Piekarska i Praska
W tym roku w Piekarach było dwóch kardynałów. Z Krakowa przyjechał kard. Stanisław Dziwisz, a z Pragi – kard. Dominik Duka, prymas Czech. Podziękował za polskich księży posługujących w jego kraju. Pracuje ich tam obecnie ponad 200. Przypomniał też związki swojego narodu z Matką Boską Piekarską. Kard. Duka urodził się w Hradcu Králové, gdzie Matka Boska Piekarska jest czczona jako patronka miasta, bo uratowała je przed dżumą. Prymas Czech kazanie wygłosił po polsku. Na końcu jednak mówił w swoim ojczystym języku, bo transmisję z Piekar – za pośrednictwem TV Polonia – oglądali też Czesi. Dlatego podziękował w tym języku za „Solidarność” i wolność dla obozu socjalistycznego, który nazwał obozem nie-wolności. – To wyście odkryli to wielkie kłamstwo komunizmu, że ten system jest władzą robotników. Jako wasz brat i robotnik was proszę: walka o prawdę jest waszym zadaniem – powiedział kard. Duka. Dodał, że walka o prawdę to męska rzecz, do której potrzeba odwagi. Krakowski kardynał wręczył przedstawicielom pielgrzymów dokument Episkopatu Polski „O wyzwaniach bioetycznych, przed którymi stoi współczesny człowiek”, który był dołączony do specjalnego numeru „Gościa Niedzielnego”, rozprowadzanego tylko na piekarskim wzgórzu. W Piekarach w pielgrzymce mężczyzn uczestniczyło 25 neomisjonarzy, czyli księży, sióstr zakonnych i osób świeckich z całej Polski, które w tym roku po raz pierwszy wyjadą na misje. Wśród nich byli dwaj księża z naszej archidiecezji – ks. Marek Paszek, który przez wiele lat był proboszczem w Gaszowicach, oraz ks. Szymon Melerowicz, który przyjął święcenia kapłańskie w 2005 r.
Optymistyczne serce śląskości
Krystian Goj z Katowic-Podlesia z synem Mateuszem
Jechali przez dwie godziny, spokojnym tempem. 11-letni Mateusz dotarł tu na rowerze po raz pierwszy; przedtem kilka razy był przywożony. A jego ojciec, 48-letni Krystian, w ciągu ostatnich 30 lat opuścił tę pielgrzymkę tylko dwa lub trzy razy. – Dlaczego się tu zjawiam? Bo tu jest serce śląskości. Tylko tu można zobaczyć tylu mężczyzn pielgrzymów. Jest tu jakaś siła. Przychodzi się tu ładować akumulatory na cały rok. 30 lat temu jeszcze patrzyłem, czy jest pogoda, teraz człowiek stara się tu dotrzeć niezależnie od tego, czy pada czy nie. Ja tu znajduję też potwierdzenie, że nie idę sam wybraną drogą, że jest dużo ludzi, którzy podobnie myślą i wyznają podobne wartości – mówi. Ma jeszcze 7-letnią córkę Martę. Za dwa lub trzy lata chciałby, żeby całą rodziną – on Mateusz, Marta i żona Kinga – w sierpniu wybrali się rowerami na żeńską pielgrzymkę do Matki Bożej Piekarskiej.
Damian Grajczyk z Radzionkowa z synami Pawłem i Piotrem
5-letni Piotruś dojechał do Piekar z dziadkiem, ale z powrotem już miał iść piechotą. Tata był gotów przez część drogi nieść go na barana. Jednak 8-letni Paweł dzielnie dotarł do Piekar już na własnych nogach. W domu zostali z żoną 10-letnia Weronika i 2-miesięczny Mateusz. – Mam nadzieję, że jak Mateusz dorośnie, to będzie z nami chodzić. Ja w wieku Pawła i Piotrusia chodziłem z moim ojcem – mówi 37-letni Damian Grajczyk. – Pielgrzymka mężczyzn to jest zawsze bardzo optymistyczne przeżycie, naładowanie akumulatorów na trudy życia. Bo w dzisiejszych czasach lekko nie jest, choćby z pracą. Człowiek stara się dzieci wychować po chrześcijańsku, co też nie jest proste. Nie mamy odpowiedzi na wszystkie pytania. Pozostaje nam modlitwa, że Pan Bóg pomoże, że Pan Bóg poprowadzi – mówi pogodnie. Damian prowadzi swój sklep z artykułami wykończeniowymi.
Sławomir Grzegorzyca z Orzesza-Jaśkowic
To on jest na zdjęciu, które zdobyło ostatnie Grand Press Foto. Wynosi na nim krzyż z płonącego kościoła w Jaśkowicach. – Wszyscy wynosiliśmy wyposażenie kościoła, około stu ludzi. Mnie za którymś razem wpadł w ręce krzyż – mówi. W Piekarach przyniósł ten krzyż pod obraz piekarskiej Matki. Dach kościoła w Jaśkowicach spłonął w nocy 14 stycznia. 37-letni Sławomir z innymi parafianami zdążyli wynieść z kościoła całe ruchome wyposażenie. – Mimo że dzisiaj spotkał mnie zaszczyt, wolałbym, żeby to wszystko się nie wydarzyło. Mam nadzieję, że szybko odbudujemy nasz kościół i że to wzmocni naszą parafię – mówi. Jest elektromonterem w kopalni „Makoszowy” i nadzwyczajnym szafarzem Eucharystii. Do Piekar co roku jeździ rowerem z 16-letnim dziś synem Dominikiem. Tym razem wyjątkowo dotarli samochodem. – Kiedyś widziałem, jak z Piekar wracali pokrzepieni słowem ojciec i dziadek. Ja to w pełni zrozumiałem, kiedy sam zacząłem pracować. Tu spotykam ludzi pracy. Czytałem o kardynale Duce, który też był robotnikiem – mówi. – Kiedy wraca się do domu, zostają w człowieku jakieś myśli. Teraz będę szukał tego cytatu z kard. Hlonda, który przytoczył abp Skworc [o pracy i o zadawaniu gwałtu sumieniom].
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się