Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Pięć trumien

Wielki szloch rozległ się w kościele, gdy ksiądz czytał podziękowanie od taty – Dariusza i jedynego syna, który przeżył – Wojtka.

Matka i czworo dzieci, których w nocy 10 maja zaskoczył czad, spoczęli na cmentarzu w Jastrzębiu-Zdroju-Ruptawie. Ocaleli tylko 16-letni syn i ojciec, który pracował „na nocce”. Na miejscu zmarła 17-letnia Justyna, a 4-letnia Agnieszka w drodze do szpitala. Wkrótce zmarła też matka, 40-letnia Joanna, z 10-letnim synem Marcinem, a na końcu 13-letnia Małgosia. To rodzina bardzo zaangażowana w życie Kościoła, działająca w Ruchu Światło–Życie, w Domowym Kościele. Pan Dariusz – ojciec rodziny – jest też nadzwyczajnym szafarzem Komunii świętej. Oboje z żoną skończyli KUL. Dwa lata temu mieli już pożar – wtedy nie było ich w domu. Zdążyli się odbudować. Niedawno pan Dariusz miał też wypadek, w którym stracił opuszki palców. A teraz w nowym pożarze tlenek węgla zabił pięć osób.

Wstępne przypuszczenia jako przyczynę wskazywały pozostawione włączone żelazko. Na każdej trumnie w kościele stało zdjęcie i leżał wieniec z wypisanymi słowami pożegnania (np. na trumnie 10-latka: „Kochanemu Marcinkowi – od taty i brata”). Tłum nie mieścił się w kościele, a atmosfera była aż gęsta od modlitwy. Płacz też wciąż wisiał w powietrzu: kobiecie, która z piękną dykcją czytała modlitwę wiernych, niebezpiecznie zadrżał głos w chwili, kiedy odczytywała imiona zmarłych dzieci. Mszy świętej pogrzebowej przewodniczył abp Wiktor Skworc, który wygłosił umacniające kazanie. Nawet mężczyźni płakali, kiedy na koniec proboszcz odczytał podziękowanie, przekazane przez pana Dariusza z synem Wojtkiem. – Jako że małżonkowie Joanna i Dariusz stanowili jedno przez 19 lat, tak i forma tego podziękowania będzie stanowić jedność: myśli, pragnień, uczuć – zaznaczył. Przytaczamy je w całości.

Kiedy się po ludzku kończy...

„Kiedy to się zaczęło – w piątek 10 maja – czytania z dnia głosiły: »Podobnie i wy – teraz smucicie się, lecz Ja znów was zobaczę i wtedy serce wasze będzie się radowało, a nikt nie pozbawi was tej radości. W owym dniu o nic nie będziecie Mnie już pytać«. Wtedy odeszły Justynka i Agusia. A potem przyszła sobota, a Ewangelia z tego dnia głosiła: »Ja wyszedłem od Ojca i przybyłem na świat. Teraz znów opuszczam świat i wracam do Ojca«. Wtedy odeszłaś Ty, Asiu, i Marcinek. A była to wigilia Wniebowstąpienia. 14 maja – we wtorek – Ewangelista Jan pisał: »Nazwałem was przyjaciółmi, gdyż dałem wam poznać wszystko, czego dowiedziałem się od Ojca«. Wtedy odeszła Małgosia. Dziękujemy Bogu i sobie za to, że uczynił nas zdolnymi do kochania. Za to, że kiedyś przed laty nieśmiały chłopak zakochał się w urodziwej dziewczynie. A Pan w swojej łasce pobłogosławił nam, czyniąc nasze życie wielkim spotkaniem z miłością. Dziękujemy za to, że pozwolił nam stworzyć dom oparty na fundamencie wzajemnej służby, gdzie Ty – Żono, zawsze ciepła, czuła, piękna – byłaś jego ozdobą i ostoją, a ja – czasami poszarpany szaleństwem życia, mogłem wtulać się w Twoje ramiona i znajdować ukojenie w smutku. Dziękujemy za to, że nasza miłość była płodna. Obdarzyliśmy się cudownymi dziećmi i – co jest niezwykłe – pomimo obowiązków, nie straciliśmy nic z naszych młodzieńczych zachwytów nad sobą. Dziękujemy za piękne, niezależne, mądre córki – takie jak Ty, Asieńko – za Justysię, Małgosię, Agnieszkę. Dziękujemy sobie za synów – Marcinka i Wojciecha. Czuliśmy się kochani i to samo uczucie przekazywaliśmy naszym dzieciom. Dziękujemy sobie za rytuał rodzinny, wspólne poranki pachnące kawą, ciepłe ciasto, wieczory na ulubionej ławce, gdzie cieszyliśmy się swoją obecnością i widokiem ukochanych i zasianych przez Ciebie kwiatów. Dziękujemy rodzicom za dar życia i ukształtowanie w nas pewności, iż to wiara jest imperatywem ludzkiego działania, że jest ona pewnikiem w tym skomplikowanym świecie. Dziękujemy rodzeństwu za to, że z łaski Boga dane nam było nie być na tym świecie samotnymi. Dziękujemy wychowawcom, nauczycielom, katechetom, wykładowcom akademickim, księżom – wszystkim, którzy ukształtowali nas do bycia człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Dziękujemy naszym przyjaciołom. Asiu, Justynko, Małgosiu, Marcinku, Agnieszko – są tu teraz z nami, otaczają nas swoją modlitwą – a mnie i Wojtka, nieutulonych w żalu, przeprowadzili w ostatnich dniach przez swoiste rekolekcje. A kiedy to się po ludzku kończy – Ewangelia z dzisiejszego dnia głosi: »Ty pójdź za mną«. I poszliście za Panem, aby cieszyć się Jego szczęśliwością. A dzisiaj jest wigilia przed zesłaniem Ducha Świętego. Dziękujemy Bogu za dar Jego słowa, które dla nas – tęskniących za Wami – jest źródłem nadziei”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy