Nowy numer 13/2024 Archiwum

Tu się dorobił, ale Śląska nie kocha

Reminiscencje po debacie o śląskiej tożsamości: "Co nas łączy, co nas dzieli" - list do redakcji.

Superciężkie misje

Aby z debaty siemianowickiej był jakiś pożytek, należy do niej jeszcze coś dodać. Moim zdaniem bowiem, najważniejsze jest coś, o czym w niej prawie wcale nie było mowy. W powyższej części artykułu starałem się przede wszystkim wydobyć z około czterogodzinnej, bardzo rozgadanej imprezy regionalnej informacje o tym, jakie obowiązki spoczywają na mniejszościowym Ślązaku. I okazało się, że ich lista jest długa i obfituje w możliwie jak najbardziej skomplikowane trudności. Jednak chciałbym się także z tej debaty dowiedzieć, jakie powinności wobec regionu górnośląskiego ma większościowy nie-Ślązak. I tu prawie niczego się nie doczekałem. No, bo przecież wymienione przez red. Piotra Semkę niewyrzucanie Ślązakom, że są Szwabami i szanowanie Ślązaków za wysiłek w celu połączenia się z Polską to nie są jakieś superciężkie i liczne misje do wykonania w miejscu, w którym mieszka się już około dziewięćdziesięciu lat. Nie jest tak, że nie-Ślązacy nie wiedzą, że mają obowiązki wobec Śląska, albo że ich nie wykonują, lecz jest tak, że o tym się prawie w ogóle nie rozmawia.

A ja widzę to w taki sposób: świadoma legitymizacja większościowych śląskich nie-Ślązaków do dobrego gospodarzenia na Górnym Śląsku i zaprzestanie nadaremnej maskarady przebierania się za Ślązaków stanowią najbardziej niezbędny Górnemu Śląskowi proces społeczny, zmierzający do tego, by region ten przestał dryfować.     

Nadmieniam jeszcze, że legitymizacja ta jest całkowicie zgodna z moim "ustrojem” Ślązaków ogłoszonym w internetowym "Gościu Katowickim” ("Ustrój” Ślązaków), gdyż są przez nią spełnione cztery śląskie zasady: silezjocentryzm, większość ludnościowa, warianty rozpoznawalne i synchronizm.

Hasło działkowców

I jeszcze na temat Katowic, do których przeprowadziłem się z Siemianowic Śląskich, jeszcze zanim upadła komuna. Zdaje się, że Katowice na swoje własne życzenie chcą być wiejskie, gdyż w przeciwnym wypadku po co wymyślałyby sobie dzisiejszy slogan promocyjny: „Katowice - Miasto Ogrodów”. Według mnie, ogrody tak się nadają do promocji całych Katowic (a nie tylko Giszowca), jak np. ogródki działkowe do promowania Warszawy.

Wielkie miasto o randze Katowic winno mieć hasło promocyjne, które cechuje się jakimś dynamizmem i pozostawia dużo miejsca do zapełnienia pozytywnymi pragnieniami, a nawet czymś z lekkim humorem, co na razie nie jest takie chwalebne, ale przynajmniej jest prawdą. Dla Katowic takim hasłem może być: Katowice - Miasto Dobrych Dni.

Jeżeli ktoś obserwuje, jaki wiejski spokój nastaje w Katowicach o godzinie szóstej po południu, po wyjechaniu wszystkich, którzy tu tylko pracują, to rozumie, że w tym wielkim mieście, póki co, tylko dni są dobre - w czasie których tętni tu życie.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy