Dokładnie 100 lat ma kościół Matki Bożej Różańcowej w Chropaczowie.
Mieszkańcy tej dzielnicy Świętochłowic zbudowali swój kościół w szybkim tempie w latach 1910-1912, z czerwonej cegły i w stylu neoromańskim, z 40-metrową, ściętą wieżą. Został poświęcony 1 maja 1913 roku.
Od początku bardzo ten kościół gnębiły szkody górnicze. One też doprowadziły tu do tragicznego wypadku 20 czerwca 1930 roku. Spadający ze stropu kawałek betonu zranił wtedy parafianina Stefana Dudka, który trzy dni później zmarł. Wtedy też zamknięto i remontowano kościół po raz pierwszy.
W latach 60. zeszłego wieku kościół został zamknięty ponownie, ale tym razem kopalnia "Śląsk" zwlekała z jego naprawą. Parafianie musieli sobie zbudować w 1964 roku kościół zastępczy. Po 11 latach spłonął on, więc go odbudowali.
Na remont "właściwego” kościoła mieszkańcy Chropaczowa musieli poczekać, aż kopalnia przestanie pod nim fedrować. Budowlańcy odnowili go w latach 1980-1982.
W dniu jubileuszu Mszy św. w kościele w Świętochłowicach-Chropaczowie przewodniczył abp Wiktor Skworc. Porównywał zawikłane losy tego kościoła z czerwonych cegieł i Kościoła w ludzkim sercu. - Świątynia w nas może być niszczona czynnikami zewnętrznymi. Tak się dzieje, bo trwa nieustanna walka z wiarą. Może jednak ulegać destrukcji, zniszczeniu przez chrześcijanina, który dopuszcza, aby w jego sercu zagnieździł się bezbożny duch - ostrzegł.
Podkreślił też jednak, że we Mszy świętej dokonuje się rzecz niezwykła - otarcie ludzkich łez. Mówił o przemijaniu powodów do ludzkich łez, z których największym jest śmierć. - Przeminęły już w zmartwychwstaniu Chrystusa, w którym jest nasze życie i zmartwychwstanie. W Nim jest nasza przyszłość, w niebiańskim Jeruzalem, w wiecznym przybytku Boga z ludźmi, którego zapowiedzią jest ta świątynia - powiedział.