Ostatnio dużo u nas mówi się o bezpieczeństwie na drogach.
Zloty motocyklistów w Wilkowyjach i Żorach na rozpoczęcie sezonu były połączone z Mszą św. w intencji kierowców jednośladów. Akcja "Kierowco! Obudź się na wiosnę” w centrum Katowic polegała na inscenizacji wypadku samochodowego. Wszystko po to, aby uczulić użytkowników dróg na bezpieczeństwo podczas jazdy.
Długi weekend majowy już pokazał, że niektórzy wcale się tym nie przejmują. Policja i media informują o wypadkach, rannych i zabitych. Na stronie Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach najbardziej przerażają statystyki podające liczbę zatrzymanych pijanych kierowców, którzy lekceważą zdrowie i życie innych ludzi.
W codziennym korzystaniu z dróg publicznych, moim zdaniem, najbardziej potrzebne jest konsekwentne przestrzeganie znaków drogowych. Przykład? Centrum Katowic, środek długiego weekendu, około południa. Srebrne bmw wyskakuje zza zakrętu na drodze jednokierunkowej, jadąc po prąd. Kierowca jadącego prawidłowo z przeciwnej strony samochodu zdążył wyhamować i zjechać w bok. Kierująca bmw nie przestała ani na moment rozmawiać przez komórkę (!) i - mimo rozpaczliwych znaków, a nawet słów (kulturalnych) ze strony nadjeżdżających innych kierowców - dalej uparcie jechała pod prąd.
Może gdyby nie "pilna” telefoniczna rozmowa, pewnie zrozumiałaby, co do niej mówią mijający ją kierowcy. Może gdyby była z Katowic (sądząc po rejestracji, chyba nie była), wiedziałaby, że źle jedzie. Na gdybanie na drodze nie ma jednak czasu i najczęściej źle się ono kończy. Wystarczy patrzeć na znaki drogowe i według nich jeździć...