Przechodzą 60 km w jedną noc, niekoniecznie są wierzący i wyglądają jak zombie. Pielgrzymka „Na przekór” jest niepodobna do niczego innego.
W nocy z 13 na 14 kwietnia po raz 10. wyruszyła pielgrzymka z Piekar Śląskich na Jasną Górę. 60 km pomiędzy sanktuariami pielgrzymi pokonali w ciągu kilkunastu godzin. Większość traktuje to jako wyzwanie fizyczne, więc maszerują również ludzie niewierzący, którzy, jeśli chcą, mogą jednak skorzystać z sakramentów. – Wiele osób po drodze odpada, a wszyscy się męczą – mówi współorganizator pielgrzymki Karol Kloc. – Na ostatnich kilometrach widać wyraźny wzrost pobożności. Nawet ateista zadaje pytanie: "Boże, dlaczego z nimi poszedłem?" – dodaje. W tym roku w pielgrzymce wzięło udział 150 osób. Na miejsce, z powodu morderczego tempa, nie doszło około ponad 20. – Ci, co doszli, wyglądali jak zombie – mówi uczestnik pielgrzymki Piotr Ks. prał. Władysław Nieszporek pobłogosławił wychodzących pielgrzymów Michał Starzyk Kędzierski.
Ale to właśnie trudności i pewna nieprzewidywalność przyciągają młodzież na pielgrzymkę. Czasem zabraknie herbaty, bo termos przecieka, a czasem prowadzący pomylą drogę. – W tym roku musieliśmy wyciągać karetkę z błota – mówi Mateusz Szymski, komendant katowickiego oddziału Maltańskiej Służby Medycznej, który zabezpieczał pielgrzymkę. – Ubaw dosłownie po pachy – dodaje wesoło. Dla każdego pielgrzymka „Na przekór” jest okazją, by zmierzyć się z własnymi słabościami i przeżyć przygodę. – Sam marsz w ciszy przez ciemny las nocą, z widokiem na gwiazdy dostarcza niesamowitych wrażeń – twierdzi Michał Starzyk, jeden z pierwszych „przekornych” pielgrzymów. Mateusz Szymski – Maltańska Służba Medyczna Michał Starzyk – A to sprzyja myśleniu o tym, co wieczne – dodaje.
Pierwsza pielgrzymka „Na przekór” była spontanicznym wypadem 5 kolegów. Rok później poszli znowu i tak co roku do Częstochowy dreptało (pod koniec trasy już trudno normalnie stawiać kroki) coraz więcej osób. – Kiedy raz pojawiło się 60 osób, to spanikowaliśmy – mówi Micha Piec, współorganizator pielgrzymki. – Baliśmy się, że w środku lasu wyskoczy gajowy i oskarży nas o zakłócenie godów jeleni czy innych wiewiórek – dodaje. Dlatego w następnym roku pielgrzymka została oficjalnie zarejestrowana, a przemarsz zorganizowany. Od tego czasu co roku pielgrzymów jest więcej. – Prawda jest taka – puszcza oko Karol Kloc – że organizujemy pielgrzymkę, by powiększyć grono znajomych na Facebooku.
W marszu Michał Starzyk "Na przekór" to inicjatywa przekorna jeszcze pod jednym względem. Organizują ją, co w Polsce nietypowe, wyłącznie ludzie świeccy. Dla wielu osób to spore zaskoczenie. Na tyle duże, że odruchowo zwracają się do organizatorów per "ksiądz". Zdarzył się nawet przypadek, że list z urzędu do domu jednego z nich został wysłany z dopiskiem "do kurii". – Księża, oczywiście, idą z nami, ale żaden z nich nie jest organizatorem – mówi K. Kloc. – To taki pobożny antyklerykalizm – dodaje ze śmiechem.