Koleje Śląskie są w porządku. Zdziwko?
Kupiłem bilet miesięczny w Kolejach Śląskich i zacząłem nimi dojeżdżać do Katowic. Zdziwię wszystkich, którzy mają o tej instytucji wyrobione, fatalne zdanie od czasu grudniowej katastrofy: te koleje są całkiem w porządku.
Teraz po grudniowym zamieszaniu nie ma już śladu. Koleje Śląskie działają przyzwoicie. Na mojej trasie ich pociągi jeżdżą nawet trochę szybciej, niż pociągi poprzedniego przewoźnika. A większość składów, za wyjątkiem wynajętych czeskich, jest o wiele bardziej komfortowych, niż za czasów, gdy po tych trasach jeździły Przewozy Regionalne. Są czyste, wygodne, kolorowe i dzięki temu zachęcają do wejścia. W niektórych składach stoją nawet automaty z kawą i ciasteczkami. Niemożliwe, żeby to wszystko dopiero teraz sprawił, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nowy zarząd Kolei Śląskich.
Czas więc zadać pytanie: czy przypadkiem na głowę poprzedniego prezesa Marka Woracha i jego współpracowników nie wylano wiader z pomyjami niesprawiedliwie?
Nie twierdzę, że poprzedniemu zarządowi należało w grudniu i styczniu oszczędzić krytyki. Dziennikarze od tego są, żeby patrzeć na ręce decydentom. I w większości zrobili to dobrze. Zresztą sami ocenialiśmy poprzedni zarząd Kolei Śląskich krytycznie na łamach „Gościa”, choć nie zapomnieliśmy przy okazji wspomnieć o tym, co przed grudniową katastrofą było w tej firmie dobrego.
Zdarzało się jednak w grudniu i styczniu - z rzadka, ale za to w największych mediach - że krytyka wobec Marka Woracha i jego ekipy była zaskakująco brutalna. Szczytem było efektowne zmuszenie do dymisji ówczesnego wiceprezesa Kolei Śląskich w czasie konferencji prasowej, transmitowanej na żywo. Wysłannik TVN24 zaczął wtedy niespodziewanie wypytywać, czy wiceprezes złożył prawdziwe oświadczenie o niekaralności. Zapytany złożył rezygnację i wyszedł z sali. Później okazało się, że owszem, był w przeszłości skazany na grzywnę, ale ten wyrok uległ już zatarciu. Jego oświadczenie było więc prawdziwe. Politycy samorządowi mówili później nieoficjalnie dziennikarzom, że facet stał się przypadkową ofiarą, a grzywnę sprzed lat dostał „za jakąś pierdołę”.
Nie chcę usprawiedliwiać wszystkich działań poprzedniego zarządu Kolei Śląskich, który nie udźwignął przejmowania wszystkich kolejowych połączeń w województwie. Chodzi mi o coś innego: na podstawie tego, co widać teraz, trzeba przyznać, że tamten zarząd zbudował Kolejom Śląskim solidne fundamenty. Na nich nowe władze firmy mogą ją teraz rozbudowywać. Czego im i sobie, jako pasażerowi, życzę.