Duch wielkopostnej zadumy ulatnia się, powoli ustępując miejsca radości paschalnej. To bardzo nie po Bożemu. Śpiewać, klaskać i uśmiechać się na kilka dni przed śmiercią Jezusa!
Należą do chórków. Śpiewają tylko pod prysznicem, grają na gitarze. Są ze wspólnot, choć do kościoła nie zawsze im po drodze. Są młodzi, młodzi duchem. Kochają śpiew, kochają śpiewać sercem. Przyjechali z różnych miast. Jest ich ponad 100. W przeddzień Niedzieli Palmowej – 28. Światowego Dnia Młodzieży – na wspólnym śpiewie gromadzi ich gospel przelany na częstochowskie warunki.
Jest głośno, energicznie i radośnie. – Lubię śpiewać, a tu jest tak wesoło! – tłumaczy mi 10-letni Mikołaj. – Kocham śpiewać. A tym bardziej śpiewać dla Boga! – dodaje 18-letnia Magda. – Chcę podszkolić swój śpiew na cześć Pana. Bo gospel to dla mnie przede wszystkim modlitwa uwielbienia – wtóruje jej 22-letni Łukasz. – Gospel to energia, która wybrzmiewa z wielką siłą. Gdy podczas śpiewu skupiam się nad tekstem, czuję jego głębię. Wiem, że to modlitwa płynąca z serca – wyjaśnia 21-letnia Malwina. – Dlaczego gospel? To tak, jakbyś zapytała dlaczego się modlę – bez chwili zastanowienia odpowiada 30-letni Marek.
Energia, radość, pokój, spontaniczność, krzyk – to tylko przymioty gospel. A ja od dziś wiem, że tak naprawdę chodzi o modlitwę. – Ten czas jest po to, byście doświadczyli radości ze spotkania z Bogiem. Byście złapali się dłoni Ojca. Tego właśnie wam życzę – mówi duszpasterz akademicki ks. Marek Bator. – Jesteście zaproszeni przez Boga. Nie bójcie się otworzyć na Niego. Być może Bóg będzie chciał powiedzieć wam coś przez teksty i ludzi, których tutaj poznacie. Być może będzie chciał mówić do was w ciszy waszego serca. Otwórzmy się na działanie Ducha Świętego. Stańmy przed Bogiem w wolności. Z tym, co w nas mocne, i z tym, co słabe. W takim duchu przeżyjmy te warsztaty – dodaje instruktor Maciej Ścibor.
Zaczynają z Duchem Świętym, by potem było Go tylko więcej. – Śpiewajmy sercem. Niech w tej pieśni zabrzmi przekrój emocji – tłumaczy instruktor Iga Kowalska. – Tam, gdzie jest modlitewny charakter pieśni, zaśpiewajmy tak, aby cały kościół się modlił – nieustannie powtarza Maciek.
Ćwiczą całą sobotę, są zmęczeni, ale nie zniechęceni. – To radosne oblicze żywego Kościoła. Wolności, braterstwa. Czy chrześcijaństwo musi być nudne? Wielu ludzi twierdzi, że nie powinniśmy śpiewać gospel, bo nigdy nie zaśpiewamy tak, jak Murzyni. Ale to nie chodzi o to, czy my zaśpiewamy jak ktoś. Ja doświadczam obecności Boga w tej muzyce. Ona wzięła się z wiary i doświadczenia ludzi, którzy byli więźniami. Ludzi, którzy ciężko pracowali. Na polach bawełny, trzciny cukrowej umierały dzieci. To są ludzie, którzy w Stanach Zjednoczonych mieli specjalnie wyznaczone miejsca w autobusach, mieszkali w określonych dzielnicach. Ci ludzie są w jakiś sposób natchnieni, mnie to przekonało, uwiodło. I nie chodzi o to, żeby zaśpiewać czysto każdy dźwięk. Chodzi o to, żeby otworzyć siebie. Zanurzyć się w modlitwie. W Bogu, w wolności. By być prawdziwym. Tutaj, na warsztatach, mimo że się nie znamy, to w modlitwie, w duchu jesteśmy razem. To jest dla mnie najcenniejsze – spokojnie tłumaczy Maciek.