Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie.
Ostatnio jakoś tak się złożyło, że kilka tematów, jakie robiłam, związanych było z edukacją. Smutny obraz się z nich wyłaniał. Brak pieniędzy, brak czasu i brak pomysłu – tak w skrócie można by streścić sytuację. Nie ma komu finansować szkół, bo budżety samorządów i tak ledwo dopięte. Nie ma czasu na dogłębne analizowanie tematów – trzeba uczniom przekazać tylko wiedzę, jak się rozwiązuje testy. Nie ma pomysłu, jak uczyć – nie, nie mam tu pretensji do nauczycieli, że są mało kreatywni. Za to mam uzasadnione obawy, że kolejne reformy, które co rusz obniżają wymagania, za niedługo wszystkim odbiją się czkawką.
Sytuację dobrze obrazuje dowcip, który moja koleżanka opublikowała na Facebooku. "Reforma edukacji w Polsce na przykładzie matematyki" – głosił tytuł. Oto on:
"1950 r. – Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal?
1980 r. – Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty, czyli 80 zł. Ile zarobił drwal?
2000 r. – Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty, czyli 80 zł. Drwal zarobił 20 zł. Zakreśl liczbę 20.
2010 r. – (tylko dla zainteresowanych) Drwal sprzedał drewno za 100 zł. W tym celu musiał wyciąć kilka starych drzew. Podzielcie się na grupy i odegrajcie krótkie przedstawienie, w którym postarajcie się przedstawić, jak w tej sytuacji czuły się biedne zwierzątka leśne i rośliny. Przekonajcie widza, jak bardzo niekorzystne dla środowiska jest wycinanie starych drzew.
2013 r. – Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Pokoloruj drwala".
Śmieszne? Raczej prawdziwe. I dotyczy nie tylko matematyki. Przekonałam się o tym podczas rozmowy w Katowicach z organizatorami konkursu historycznego dla młodzieży. Prezes Stowarzyszenia NZS 1980 przyznał szczerze, że z roku na rok poziom prac jest coraz niższy. I to nie wynika z lenistwa czy braku dobrej woli wśród uczniów. Oni po prostu mają braki merytoryczne wyniesione ze szkoły. Bo nauczyciele nie mieli czasu, żeby o pewnych zagadnieniach z nimi rozmawiać.
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie" – powiedział kanclerz Jan Zamoyski. Może pora zacząć głośno o tym mówić, bo za kilka lat okaże się, że "bul" w księdze kondolencyjnej to betka. Dochowamy się polityków, lekarzy, dziennikarzy, którzy – nie mając podstawowego zaplecza wyniesionego ze szkoły – będą głosicielami oryginalnych poglądów. I do kogo będziemy mogli się zwrócić z pretensjami, gdy jakiś młodzian ogłosi (żeby w temacie historycznym pozostać), że Jałta i Teheran to najlepsze, co Polskę mogło spotkać, bo dzięki temu nie pogrążyła się w politycznym chaosie, jaki zaczynał ją ogarniać u schyłku II Rzeczpospolitej? Śmieszne? Nieprawdopodobne? Zobaczymy.