Wielu nie wzięło alkoholu do ust od kilkunastu lat. Spotkali się 10 marca w Rybniku-Chwałowicach.
– Trafiłem tu, do Chwałowic, jesienią 1997 roku. Zobaczyłem, że wiara, Kościół, to nie jest tylko instytucja. Szesnasty rok już idzie, jak jest im dane nie pić. Dostaję od Boga znaki, żebym, kurde, nie upadał – mówił Darek. Opowiedział, że na przykład do różnych istotnych dla niego wydarzeń dochodziło w jego życiu 7 marca, czyli w rocznicę jego chrzcin. – Nie jestem jakimś wielkim katolikiem. Do końca jeszcze tego nie rozumiem, czego Pan Bóg ode mnie chce. Ale widzę, że Pan Bóg czuwa nade mną – tłumaczył.
Jedno z bardzo poruszających świadectw na jubileuszu w Chwałowicach wygłosił Zbigniew. – Kiedyś moja Asia mie zostawiła, pojechała z dziećmi do Wisły. Mało żech w te dni jod. Jak żech szoł drogom naprany, moi rodzice odwrócili ody mie wzrok. Prziszła mi wtedy myśl: „Po co jo w ogóle żyja? Całe życie sprawiom kłopoty”. Przipomnioł mi się mój zakład poprawczy. To było taki użalani się nad sobą – wspominał Zbigniew. – Odkręciłech gaz, łeb prawie już żech mioł w piekarniku. Co mie powstrzimało, to chyba nawet nie strach, ale... smród. Pootwierołech okna i zaczonech się modlić: „Panie Boże, pomóż mi się zmiynić!”. 10 minut potym żech wypił płyn do golynio... Pomyślołech, że Pon Bóg jest, ale dlo tych babć, co dziynnie rzykajom [modlą się] i taki som świynte. A mie, myślołech, Pon Bóg nie chce pomóc, bo na to nie zasługuja – wspomina.
Ta zatruta myśl przez następne lata oddalała go od Boga. Jednak z drugiej strony coś dobrego w jego życiu też zaczęło się dziać. Zaczął sporadycznie chodzić do spowiedzi. Ktoś z kolegów mu powiedział: „Pan Bóg cie wybrał”. Zbyszek na to: „Ja, jak żech Go prosił, to Go nie było”. I nadal czuł się gorszy od innych.
W 1993 roku trzeźwiejący alkoholicy zaczęli organizować w Chwałowicach swoje dni skupienia. – Jo uważoł, że rekolekcje to jest coś dlo starych bab. Ale w październiku 1994 roku jednak żech tu się z ciekawości zjawił. Ni że na rekolekcje, ale że tu się alkoholicy spotykali. I tu w Chwałowicach zaczon się mój powrót do Boga. Nigdy nie zapomna spowiedzi, kiero odbyła się nie w konfesjonale, ale w izbie – mówił. Tłumaczył, że jest przygłuchy, co go zawsze wcześniej usztywniało przy podchodzeniu do kratek konfesjonału. Zwykle miał wtedy obawy, że ludzie wokół konfesjonału słyszą jego rozmowę z księdzem. Spowiedź w Chwałowicach w niecodziennej atmosferze go jednak odblokowała. – Późnij na jakichś innych rekolekcjach jedyn ksiądz spowiadoł nawet w moim maluchu – śmieje się Zbigniew. – Jo jest cały czas w drodze do Boga. Ale tu, w Chwałowicach, to sie zaczło. Już się tak nie boja, już się nie czuja gorszy. Moi życie to jest powrót syna marnotrawnego. Jo ida od tego koryta do Pana Boga – mówi.