„Nie poświęcamy się dla ludzi upośledzonych umysłowo, my po prostu z nimi jesteśmy” – to fundamentalne założenie chorzowskiego Stowarzyszenia „Nie ma głupich”, którego celem jest przeciwdziałanie izolacji osób niepełnosprawnych intelektualnie.
Nie są w stanie pomagać finansowo, ale potrafią zrobić dla kogoś stałe miejsce w życiu, tworzyć więzi i relacje w taki sposób, że stają się dla siebie ważni i potrzebni. Dotyczy to szczególnie osób, które – ze względu na swoją chorobę – zostały uznane za bezużyteczne. Tak było choćby w przypadku 44-letniego Andrzeja.
Andrzej jest upośledzony w znacznym stopniu, ma zaburzenia psychiczne, często reaguje agresywnie. Wymaga indywidualnej opieki, jest nadwrażliwy na bodźce, hałas, ruch. Zdarza mu się atakować ludzi i przedmioty.
– Andrzeja spotkałam 16 lat temu, był wówczas mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej w Chorzowie, ja byłam tam wolontariuszką. Postanowiłam go stamtąd zabrać i stworzyć dla niego dom – wspomina Beata Machoś, opiekunka prawna Andrzeja i wolontariuszka w stowarzyszeniu. – Przez prawie trzy lata szukałam pieniędzy na zakup domu, w którym mogłabym żyć wspólnie z Andrzejem, ale także prowadzić szerszą działalność. W końcu się udało.
Dom powstał w Pewli Wielkiej w Beskidzie Żywieckim, dzięki holenderskiej Fundacji Kinder Postzegels, wówczas Zjednoczonych Funduszy Holenderskich dla Europy Środkowej i Wschodniej. Pani Beata przygotowała projekt i dostała na ten cel dotację.
– Życie z Andrzejem to organizowanie mu dnia i przestrzeni. Ze względu na jego agresję, nie zajmuję się nim sama, towarzyszy mi mąż Rafał. Uczy Andrzeja prac fizycznych, prostych zajęć domowych, wędruje z nim po górach. Powoli Andrzej oswaja się ze wszystkim – opowiada B. Machoś. – Teraz cieszymy się każdą chwilą, szczególnie, kiedy Andrzej się śmieje. Bo w wieku 40 lat Andrzej po raz pierwszy zaczął odwzajemniać nasz uśmiech – dodaje.
W zeszłym roku stowarzyszenie sprzedało pewelski dom, a za uzyskane pieniądze kupiło większy i lepiej położony w Sopotni Wielkiej.
W skali roku pomagają około 30 do 40 osób niepełnosprawnych intelektualnie. To głównie mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej w Chorzowie oraz osoby żyjące ze swoimi rodzinami. Bo dom w Sopotni to dom otwarty.
– Podczas pobytów w Pewli Wielkiej organizowaliśmy spotkania teatralne, przygotowywaliśmy wycieczki, zajmowaliśmy się wraz z niepełnosprawnymi wspólnym gotowaniem i sprzątaniem. Teraz w Sopotni dodatkowo zajmujemy się zakładaniem ogrodu i sadu. To tak zwana ergoterapia, czyli terapia wykorzystująca różne rodzaje codziennej pracy – wyjaśnia pani Beata. – W Sopotni jesteśmy dopiero od zeszłego roku, dlatego ciągle jeszcze tworzymy i staramy się zagospodarować przestrzeń.