Kursy „Alfa”. Ludzie ratują tu swoje małżeństwa. Muzyk heavymetalowy Zbyszek Bubak, który na początku rzucił do dwóch księży: „Wszyscy księża to ch... i mają dzieci”, po 7 latach poszedł do spowiedzi, gra na wieczorach uwielbienia. Na kursach „Alfa” na Śląsku Pan Bóg dokonuje cudów.
To kursy w miłej atmosferze, przy darmowej kolacji. Ci, którzy nie zniechęcą się na pierwszych trzech spotkaniach, nigdy już nie będą tacy sami. Niezwykłą przemianę przechodzą zwyczajni, „niedzielni” katolicy, którzy przyszli tu, żeby dowiedzieć się o chrześcijaństwie czegoś więcej. A także ludzie w ogóle niewierzący, których sprawa istnienia lub nieistnienia Pana Boga jakoś intryguje. Po zaledwie 10 kolacjach i jednym wspólnym weekendzie, na który biorą rodziny, daliby się za Kościół pokroić.
Tematy spotkań są bardzo proste: „Chrześcijaństwo: nudne? nieprawdziwe? nieaktualne?”, „Kim jest Jezus?”, „W jaki sposób Bóg nas prowadzi?”, „Czy Bóg dzisiaj uzdrawia?”, „A co z Kościołem?”. To kolacje w salach restauracji lub parafii. Nie ma tam nauczycieli i uczniów, wykładowców i studentów. Uczestnicy są gośćmi organizatorów. Jest okazja, żeby pogadać. Najpierw o wszystkim i o niczym (przy trwającej 45 minut kolacji), a później o filmie, który jest wyświetlany po odłożeniu widelców. – Ten kurs genialnie trafia w przyzwyczajenia współczesnych ludzi. Człowiek przychodzi zmęczony z pracy, coś zjada i sięga po pilota. Na kursie „Alfa” dostaje to samo, więc ludzie tutaj czują się bezpiecznie, są w sytuacji, którą znają. Nikt ich tu do niczego nie zmusza. Rozmawiają przy stołach o problemie poruszonym w filmie. Mamy też zasadę, żeby nigdy nikogo nie krytykować. My uczestników wysłuchujemy – mówią Olek Szczyrba i Andrzej Strączek ze Stowarzyszenia „Kahal”, organizatorzy kursów.
Kolacje za darmo
W tej chwili w archidiecezji katowickiej trwają jeden kurs „Alfa” w Ćwiklicach pod Pszczyną oraz cztery prowadzone przez „Kahal” – dwa w Rybniku-Chwałowicach (we współpracy z tamtejszą parafią), w Godowie i Rogowie pod Wodzisławiem. Tylko w kursach ekipy z „Kahal” uczestniczy aż 340 ludzi. Byłoby jeszcze więcej, ale organizatorzy już tydzień przed rozpoczęciem odsyłali chętnych na następne kursy za rok. Wkrótce tych 340 uczestników pojedzie na weekend na Górę św. Anny. Są zachęcani do wzięcia swoich rodzin, więc będzie tam powyżej pół tysiąca ludzi! Na tych weekendach bywa nie tylko modlitewnie, ale i bardzo wesoło. Ludzie nieraz po raz pierwszy w życiu odkrywają, że Kościół katolicki to nie instytucja, ale grupa przyjaciół zebrana wokół Jezusa. Spotkania przy kolacji są za darmo. Jeśli ktoś chce, może wrzucić ofiarę do koszyczka, ale nie ma żadnej presji. – Jedna pani po trzecim spotkaniu półżartem zapytała: „A kiedy bydymy podpisywać, że my odkurzacz kupili?”. Myślała, że gdzieś tu musi tkwić jakiś haczyk – śmieje się Olek Szczyrba. Uczestnicy sami opłacają sobie, kosztujący tylko 90 zł, wyjazd na weekend. Ale jeśli kogoś nie stać, płacą za nich i ich rodziny organizatorzy. Skąd mają na to pieniądze? – Z dziesięcin wpłacanych przez ludzi z naszej wspólnoty „Kahal”. Płacimy je w różnej formie, np. Michasia i Marian Dziwoki za darmo udostępniają na kursy swoją restaurację w Godowie pod Wodzisławiem – mówi Andrzej Strączek. – Ale i z dziesięciny pieniędzy jest za mało. Kiedyś zaczynaliśmy kurs z zaledwie 2,5 tys. zł na koncie, podczas gdy 10 kolacji kosztuje ok. 20 tys.! Ale skoro to kurs Pana Boga, to o pieniądze niech On się martwi – dodaje. Do tej pory jeszcze im kasy nie zabrakło. – Zwykle ktoś nam niespodziewanie przynosił pieniądze krótko przed kolejną kolacją, takie strzały jednorazowe: „Mocie!” – wspomina Olek Szczyrba.
Spowiedź po 7 latach
Asia i Tomek Kiełkowscy poszli na kurs „Alfa” w 2011 r. do Radlina. Mieli wtedy małżeński kryzys. Sądzili, że albo Pan Bóg ich związek poskleja, albo to już będzie koniec. – No i chyba sam Pan Bóg nas wysłał do naszego kościoła św. Herberta w Wodzisławiu, żebyśmy usłyszeli zaproszenie na kurs. Tomek proponował, żebyśmy się zapisali przez internet. Ja na to, że jak nie zapiszemy się od razu, to zapewne wcale. Więc zapisaliśmy się zaraz – wspomina. – Wcześniej Pan Bóg był w naszym życiu niby ważny, ale jakby trochę obok: osobno było nasze życie i osobno Pan Bóg. Nie umieliśmy życia z Nim łączyć – tłumaczy. „Alfa” odbudowała ich relację z Bogiem i ze sobą nawzajem. Dzisiaj oboje są wśród organizatorów „Alfy” dla nowych kursantów. Mają dwoje dzieci – Mateusza i Martę, która urodziła się po kursie. Liderzy i pomocnicy, którzy przygotowują kurs, zawsze zaczynają od wspólnej modlitwy. Ich talenty się uzupełniają. Kasia Danek, uczestniczka „Bitwy na głosy” w drużynie Edyty Górniak, przepięknie śpiewa. Jej mąż Adam, właściciel studia nagrań, instaluje profesjonalne nagłośnienie. Opiekę nad dziećmi zapewnia Adam Kałuża, znany w branży projektant gier planszowych. Dzieci są też wpatrzone w Michała, byłego komandosa, jest i Łukasz Sosna z Shakin’ Dudi, jeden z najlepszych polskich saksofonistów... I tak dalej. W zeszłym roku w Wodzisławiu Śl. Zbyszek Bubak, muzyk heavymetalowy, zasypał w czasie kolędy pytaniami młodego księdza. Był wtedy w dołku, zmęczony narkotykami, alkoholem, seksem ze zmienianymi co chwilę kobietami.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się