Referendum przeprowadzone w niedzielę 3 lutego w Pszczynie jest nieważne.
Frekwencja w głosowaniu nie przekroczyła wymaganych 30 proc. uprawnionych. Do urn poszło tylko około 15 procent mieszkańców Pszczyny – czyli niewiele więcej, niż podpisało się pod wnioskiem o referendum. Większość głosujących chciało likwidacji Straży Miejskiej.
Referendum było inicjatywą Kongresu Nowej Prawicy, który pod wnioskiem w tej sprawie zebrał w ok. 50-tysięcznej Pszczynie ponad 5 tys. podpisów. Działacze Kongresu argumentowali, że straż nie spełnia należycie powierzonych jej zadań, a jej utrzymywanie jest marnotrawstwem środków. Z tą argumentacją nie zgadzały się władze miasta. Według burmistrza Dariusza Skrobola, niechęć grupy mieszkańców do Straży Miejskiej wynika z prowadzonej kilka lat temu - za rządów poprzednich władz miasta - akcji fotoradarowej. W tych częściach gminy, gdzie wówczas wystawiano najwięcej mandatów, frekwencja przeciwników straży była zauważalnie wyższa. Obecnie pszczyńska straż nie używa już fotoradaru.
Pszczyńska Straż Miejska, wraz z komendantem i jego zastępcą, zatrudnia 19 strażników, a także cztery osoby cywilne - trzy z nich obsługują miejski monitoring, czwarta zajmuje się administracją. W ubiegłym roku strażnicy zanotowali blisko 2,5 tys. interwencji.
Tegoroczny budżet tej formacji to blisko 1,4 mln zł. W ubiegłym roku utrzymanie Straży Miejskiej kosztowało niespełna 1,3 mln zł - ok. 100 tys. zł mniej niż zaplanowano w budżecie.
Referendum lokalne przeprowadza się na wniosek co najmniej 10 proc. uprawnionych do głosowania. Do złożonego w październiku ubiegłego roku pszczyńskiego wniosku dołączono 5,1 tys. podpisów. Wcześniej próbę zorganizowania referendum pojęto w Rybniku, jednak komisja weryfikująca dokumentację uznała, że głosowanie nie może się odbyć m.in. ze względu na zbyt małą liczbę prawidłowych podpisów.